Według badania Lasów Państwowych niemal 40 procent Polaków w ogóle nie chodzi do lasu, nawet jeśli mieszka blisko niego, ponieważ obawia się kleszczy, które są nosicielami niebezpiecznych chorób. Nie ma się im co dziwić, ponieważ na roznoszoną przez te stawonogi boreliozę w ostatnich latach zapada coraz więcej osób.
Niestety, choroba sieje spustoszenie w organizmie, a dotychczas nie odkryto skutecznej metody jej wykrycia. Borelioza może przebiegać bezobjawowo nawet kilka lat, po czym nagle się uaktywnić. Z tego właśnie powodu jej skutków zwykle nie wiążemy z ugryzieniem kleszcza sprzed lat, a to może się źle skończyć.
Wiemy, że liczebność kleszczy na tle lat zwiększa się, ale nie każdego roku jest ich zarojenie. Prognozowanie aktywności tych pajęczaków pomoże nam uniknąć niepotrzebnego narażania się na ich ugryzienie, a co za tym idzie, zmniejszy liczbę zachorowań.
Dotychczas lekarze nie potrafili skutecznie prognozować liczebności kleszczy, ale właśnie się to zmieniło za sprawą młodych naukowców z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Dowiedli oni, że inwazje kleszczy są związane z opadem żołędzi i myszami. Jak to możliwe?
Okazuje się, że kluczową rolę w tym temacie odgrywa tzw. rok nasienny. Dęby i buki cyklicznie co 5-8 lat, nie do końca wiadomo z jakiego powodu, jakby się ze sobą umówiły, wydają wielokrotnie więcej nasion niż zwykle. Właśnie takie zjawisko obserwowaliśmy jesienią ubiegłego roku. Dla naukowców to niezwykle cenna wskazówka.
Obserwacje wykazały bowiem, że im więcej jest w lesie żołędzi, tym więcej jest też myszy. Liczebność tych gryzoni może w roku następnym po roku nasiennym wzrastać nawet 12-krotnie. To oznacza, że w bieżącym roku musimy się liczyć z inwazją myszy.
Gdy dęby czy buki produkują bardzo dużo nasion, dostępność pokarmu dla małych ssaków drastycznie rośnie, co skutkuje zwiększeniem się liczebności ich populacji w kolejnym roku. Podobnie jak nasiona są paliwem dla liczebności małych ssaków, tak później małe ssaki dla kleszczy - powiedział serwisowi TwojaPogoda.pl dr Michał Bogdziewicz z Zakładu Zoologii Systematycznej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Z kolei im więcej jest myszy, tym więcej jest też kleszczy, ponieważ myszy są nosicielkami krętka boreliozy, który bardzo łatwo przekazywany jest kleszczom.
Gdy gryzoni jest bardzo dużo, kleszczom łatwiej jest odnaleźć gospodarza, co zwiększa ich przeżywalność. Co więcej, gryzonie są świetnym rezerwuarem boreliozy, oznacza to, że kleszcze żywiące się na małych ssakach mają większą szansę by zarazić się od nich krętkiem boreliozy - powiedział serwisowi TwojaPogoda.pl dr Michał Bogdziewicz z Zakładu Zoologii Systematycznej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Naukowiec nie ma dla nas dobrych wieści. Prawdziwa plaga kleszczy wciąż jest jeszcze przed nami. Dojdzie do niej w 2020 roku.
Dwa lata po roku nasiennym można oczekiwać większej liczebności przenoszących boreliozę kleszczy - powiedział serwisowi TwojaPogoda.pl dr Michał Bogdziewicz z Zakładu Zoologii Systematycznej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Liczebność kleszczy jest też uzależniona od warunków atmosferycznych. Bardzo gorące i suche okresy letnie są zabójcze dla tych stawonogów, podobnie jak mroźne i bezśnieżne zimy. Kleszcze najlepiej czują się w zimy łagodne, gdy chroni je pokrywa śnieżna.
To wieloczynnikowy proces, w którym pogoda odgrywa bardzo ważną rolę. Mikroklimat w warstwach roślinności zamieszkiwanej przez kleszcze jest ważnym czynnikiem regulującym ich liczebność. W naszym umiarkowanym klimacie, wysokie temperatury latem połączone z niską wilgotnością powietrza mogą prowadzić do zwiększenia się śmiertelności tych pajęczaków, gdyż poniżej pewnego progu wilgotności powietrza nie są one w stanie absorbować wody z atmosfery. Podobnie, długie zimy o wyjątkowo niskich temperaturach mogą wywołać wysoką śmiertelność kleszczy zimujących w glebie. Z drugiej strony, pokrywa śnieżna może chronić kleszcze przed niskimi temperaturami - powiedział serwisowi TwojaPogoda.pl dr Michał Bogdziewicz z Zakładu Zoologii Systematycznej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Wzrost średnich temperatur powietrza to bardzo niekorzystny proces, który zwiększa aktywność kleszczy i będzie stanowił dla nas problem w przyszłości.
Ocieplenie klimatu oraz coraz cieplejsze zimy są jednym z czynników uznawanych za odpowiedzialny za rozszerzanie się zasięgów geograficznych kleszczy. Zawirowania w regionalnej pogodzie mogą też prowadzić do nietypowych okresów aktywności tych pajęczaków, jak np. znane są przypadki, gdy ciepła zima w Niemczech doprowadziła do pojawienia się kleszczy w zimie - powiedział serwisowi TwojaPogoda.pl dr Michał Bogdziewicz z Zakładu Zoologii Systematycznej Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Polscy naukowcy wykazali te zależności porównując dane nt. liczby zebranych w lasach żołędzi przez pracowników Lasów Państwowych z danymi o liczbie zachorowań na boreliozę z Państwowego Zakładu Higieny (PZH). Okazało się, że liczba zachorowań wzrastała 2 lata po roku nasiennym aż o 30 procent. Co ciekawe, w tym samym czasie znacznie rosła też popularność frazy „borelioza” wyszukiwanej w Google.
Co to jest borelioza?
Borelioza jest chorobą wywołaną przez krętki przenoszone przez kleszcze. Choroba charakteryzuje się zajęciem skóry, stawów, układu nerwowego i serca. Krętki mnożą się w jelicie cienkim kleszcza, przenikają do krwi, a następnie do gruczołów ślinowych.
Człowiek ulega zakażeniu podczas pokłucia przez kleszcza, ale także przez wtarcie znajdującego się na skórze kału kleszcza w zranione miejsce lub przez rozgniecenie kleszcza i wtarcie jego treści w zranioną skórę. Do zakażenia dochodzi w ciągu 36-48 godzin.
Obraz kliniczny boreliozy jest bardzo zróżnicowany. Jest uzależniony od okresu choroby i zajęcia poszczególnych układów. Najczęściej choroba ma przebieg fazowy, wielonarządowy, zmiany dotyczą głównie skóry, systemu nerwowego, serca, narządu wzroku, a czasem innych narządów.
W pierwszym okresie choroby u 20-30 procent zakażonych osób pojawia się rumień wędrujący, w środku którego widać przejaśnienie. Rumień ma kolor czerwony lub niebieskoczerwony, jest ocieplony ale niebolesny.
Rumień wędrujący u chorych nieleczonych może zaniknąć w ciągu 3-4 tygodni, u osób leczonych zanika w ciągu kilku dni, pozostawiając czasem przebarwienie lub odbarwienie skóry. Zmianom skórnym czasem towarzyszą objawy grypopodobne takie jak: gorączka lub stany podgorączkowe, uczucie rozbicia, zmęczenie, bóle głowy, mięśni, stawów i powiększone węzły chłonne.
W drugim stadium choroby objawy pojawiają się po kilku tygodniach, najczęściej przed upływem 3 miesięcy. Przeważnie dotyczą one skóry, ośrodkowego i obwodowego układu nerwowego oraz układu krążenia. Drugi okres choroby charakteryzuje się wystąpieniem stanów zapalnych stawów, zapaleniem mięśnia sercowego oraz wczesnej neuroboreliozy.
Na skórze pojawia się wtórny mnogi rumień wędrujący, występujący niezależnie od miejsca ukłucia przez kleszcza. Obserwuje się również zmianę w postaci ziarniniaka chłonnego (chłoniak rzekomy) - jest to niebolesny, niebiesko-czerwony guzek lub blaszka, któremu towarzyszą złe samopoczucie, stany podgorączkowe, bóle kostno-stawowe, objawy neurologiczne.
Miejscem jego występowania jest płatek ucha, małżowina uszna, brodawka sutkowa, moszna. Do późnych objawów boreliozy zaliczamy: zanikowe zapalenie skóry kończyn, występujące tylko u osób dorosłych. Charakteryzuje się ono czerwonymi lub niebiesko-czerwonymi zmianami na zewnętrznych powierzchniach kończyn. Zmianom towarzyszy ciastowaty obrzęk, z postępującym zanikiem skóry, zapalenie stawów i zmiany neurologiczne utrzymujące się ponad 12 miesięcy.
Źródło: TwojaPogoda.pl