FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Polscy polarnicy w spawalniczych maskach powitali pierwszy wschód Słońca po 110 dniach ciemności

Polscy polarnicy zimujący w Arktyce ujrzeli wreszcie pierwszy wschód Słońca po 3,5 miesiąca ciemności. Powitanie naszej dziennej gwiazdy odbyło się w nietypowym rynsztunku, bo w maskach spawalniczych. Dlaczego?

Polarnicy podziwiają pierwszy wschód Słońca. Fot. Facebook / Polish Polar Station Hornsund / Tomasz Kopeć.
Polarnicy podziwiają pierwszy wschód Słońca. Fot. Facebook / Polish Polar Station Hornsund / Tomasz Kopeć.

27 października ubiegłego roku polscy polarnicy mieszkający na Polskiej Stacji Polarnej, położonej we fiordzie Hornsund nad wyspie Spitsbergen Zachodni w arktycznej części Norwegii, po raz ostatni widzieli zachodzące Słońce.

To było bolesne rozstanie z naturalnym światłem, bo aż na 110 dni, czyli 3,5 miesiąca. Noc polarna dała się grupie polskich naukowców we znaki, ponieważ ciemności, potężne zawieje i zamiecie śnieżne oraz bardzo niskie temperatury zmuszały ich do spędzania całych dni w czterech ścianach stacji polarnej.

Jednak warto było czekać, choć nieco dłużej niż zwykle. Polacy mieli nadzieję, że ujrzą słoneczko już 12 lutego, ale pogoda popsuła im plany.

Dzisiaj skończyła się noc polarna. Pierwszy dzień trwał godzinę i 6 minut. Mieliśmy nadzieję, że po raz pierwszy od 27 października zobaczymy Słońce. Czy nam się udało? Niestety, nie tym razem. Zamiast widoku słońca mieliśmy w południe piękna zimę, pełne zachmurzenie, wiatr i sypiący śnieg - napisał na Facebooku polarnik Tomasz Kopeć.

Dzień później polarnicy znów wyszli z budynku stacji, aby zachwycić się barwami wschodzącego Słońca. Już wydawało się, że się uda, ale chmury okazały się nieustępliwe.

Opierając się na prognozach pogody byliśmy pełni optymizmu i mieliśmy spore nadzieje, że dziś się uda zobaczyć Słońce. Poranek był obiecujący, prawie całe niebo bezchmurne. Jednak i tym razem „prawie” zrobiło wielką różnicę, bo chmury znajdowały się właśnie tam, gdzie oczekiwaliśmy Słońca, na południu, tuż nad horyzontem - poinformował z rozczarowaniem polarnik Tomasz Kopeć.

Jak brzmi staropolskie przysłowie, do trzech razy sztuka. 16 lutego polarnikom wreszcie udało się zobaczyć słoneczko, po 110 dniach nieobecności na arktycznym niebie. To było wyjątkowe doświadczenie.

Rano niebo wyglądało obiecująco, jeszcze mniej chmur niż wczoraj. Po 11 okoliczne szczyty były już oświetlone bezpośrednimi promieniami Słońca. I kwadrans przed południem Słońce pojawiło się. Od 27 października, kiedy widzieliśmy je po raz ostatni, prawie zapomnieliśmy jak wygląda. Słońce było jeszcze bardzo nisko nad horyzontem, widoczne było mniej więcej trzy czwarte jego tarczy. Ale to nam wystarczyło. Trzecie podejście do przywitania Słońca okazało się więc podejściem udanym. Dzień trwał 2 godziny i 45 minut, a uwzględniając zmierzch cywilny jasno jest obecnie około 8 godzin dziennie - napisał z entuzjazmem polarnik Tomasz Kopeć.

Jednak pierwszy wschód Słońca, choć to piękne zjawisko, polarnicy podziwiali w maskach spawalniczych na twarzy. Dlaczego?

Pojawienie się Słońca po kilku miesięcznej nocy polarnej może okazać się zabójcze. Szczególnie narażone są oczy. Dlatego należy stosować odpowiednie środki ochronne by nie narazić się na nadmiar promieniowania słonecznego - napisano żartobliwie na oficjalnym profilu Polskiej Stacji Polarnej.

Polska Stacja Polarna Hornsund im. Stanisława Siedleckiego jest całoroczną stacją badawczą na Spitsbergenie, położoną kilkaset metrów od brzegu Zatoki Białego Niedźwiedzia, wewnątrz fiordu Hornsund, na południu wyspy w archipelagu Svalbard. Jest to najdalej wysunięta na północ całoroczna polska placówka naukowa.

Stację od 1978 roku prowadzi Instytut Geofizyki Polskiej Akademii Nauk. Jest ważnym punktem pomiarowym dla służby pogody, ponieważ Spitsbergen znajduje się w zasięgu frontu arktycznego, w miejscu formowania się m.in. układów niżowych. W stacji prowadzi się badania z zakresu: meteorologii, sejsmologii, magnetyzmu ziemskiego, badań jonosfery, glacjologii i elektryczności atmosfery.

Polska Stacja Polarna. Fot. Facebook / Polish Polar Station Hornsund / Piotr Zagórski.

Badane są m.in. zmiany klimatyczne, ponieważ 31 lipca 2015 roku w godzinach popołudniowych temperatura sięgnęła tam 15,6 stopnia. Nigdy wcześniej nie było tam aż tak ciepło. Dotychczasowy rekord, zmierzony 7 lipca 2005 roku, wynosił 13,5 stopnia, a więc został pobity z pokaźną nawiązką aż 2,1 stopnia. Dla naukowców to dobitny dowód na to, że klimat Arktyki ociepla się i to w zatrważającym tempie.

Zimujący polarnicy wrócą do Polski latem, a ich miejsce zajmą polarnicy, którzy przybędą na Spitsbergen w sierpniu i spędzą tam następny rok. Stacja meteorologiczna w Hornsundzie pracuje w sieci stacji norweskich i zarejestrowana jest Światowej Organizacji Meteorologicznej (WMO).

Źródło: TwojaPogoda.pl / Polska Stacja Polarna.

prognoza polsat news