Według najnowszych danych hiszpańskiego Narodowego Instytutu Geograficznego (IGN), od kilku lat nieustannie rośnie aktywność sejsmiczna na popularnym, również wśród polskich turystów, archipelagu Wysp Kanaryjskich. Dane zbierane przez sejsmologów są niepokojące.
Przez cały 2016 rok odnotowano tam 388 trzęsień ziemi o różnej intensywności. W 2017 roku było ich już 1100, a więc prawie trzykrotnie więcej. Ubiegły rok okazał się zdecydowanie najbardziej niespokojny, ponieważ wstrząsów było 1527. Najbardziej spokojnie jest na wyspach Gran Canaria, La Gomera, Fuerteventura i Lanzarota.
Z kolei największą liczbę trzęsień notuje się na La Palmie i El Hierro, a zwłaszcza u wybrzeży Teneryfy, zaledwie 60 kilometrów od wulkanu Teide, który jest nie tylko najwyższą górą na Wyspach Kanaryjskich, ale również w całej Hiszpanii i na Oceanie Atlantyckim.
Ten stratowulkan jest obowiązkowym miejscem na turystycznej mapie wyspy. W tym samym czasie, gdy na plażach urlopowicze wylegują się w promieniach słonecznych, to na szczycie stratowulkanu często leży śnieg i trzyma mróz. Nic dziwnego, bo stożek sięga wysokości 3718 metrów n.p.m.
Guanczowie, pierwsi mieszkańcy Wysp Kanaryjskich, nazywali ten wulkan "Piekielną Górą". Wierzyli, że mieszka w niej demon. Co jakiś czas uaktywnia się on, dymiąc i plując lawą. Po raz ostatni wybuchał w 1909 roku, a więc równo 110 lat temu. Największa seria erupcji miała miejsce w osiemnastym wieku, gdy zniszczonych zostało wiele miejscowości, w tym port Garachico.
Od tamtego czasu liczba mieszkańców wyspy zwiększyła się wielokrotnie, zaś corocznie przybywa na nią miliony turystów z całego świata. Sam park narodowy, którego główną atrakcją jest wulkan Teide, odwiedza 4,5 miliona przyjezdnych.
W miniony piątek (18.01) o poranku w środkowej części Teneryfy, czyli pod samym wulkanem, doszło do umiarkowanej siły trzęsienia ziemi. Wstrząs M4.2 był odczuwany przez setki mieszkańców, których żywioł zbudził ze snu. Służby odebrały kilkadziesiąt telefonów alarmowych od przestraszonej ludności.
W 2009 roku, w 100. rocznicę ostatniej erupcji, podjęto debatę na temat przyszłego wybuchu wulkanu. Naukowcy są zdania, że będzie on przypominać erupcje europejskich, włoskich wulkanów Etna i Wezuwiusz.
Jednak nie tylko Teide może grozić erupcją, o czym mogą świadczyć nasilające się wstrząsy również w rejonie wyspy La Palma, nad którą góruje wulkan Cumbre Vieja. Trzęsienia są silniejsze niż w przypadku poprzedniego roju z października 2017 roku, który był pierwszym od 30 lat.
Głębokość ogniska trzęsień systematycznie zmniejsza się w trakcie roju, co świadczy o tym, że magma porusza się w górę, w kierunku powierzchni. Władze Wysp Kanaryjskich przed rokiem wezwały do pilnego spotkania Komitetu Naukowego ds. Oceny i Monitorowania Zjawisk Wulkanicznych, aby omówić aktualną sytuację z naukowcami i próbować przewidzieć, co może się zdarzyć w przyszłości.
O nieuchronnie zbliżającej się erupcji wulkanu Cumbre Vieja świadczą nie tylko nasilające się wstrząsy ziemi, ale też powiększająca się szczelina w stożku wulkanicznym, która ma już średnicę 2 metrów. W przypadku spadnięcia stożka lub zapadnięcia się ściany wulkanu mogłoby powstać tsunami podobnych rozmiarów, jak w dalekiej przeszłości.
Badania geologiczne wykazały bowiem, że dawno temu wulkan wyzwolił tsunami wysokie na 200-600 metrów, a lokalnie nawet 900 metrów. W ciągu mniej niż 30 minut tsunami uderzyłoby w Maroko, po 2 godzinach w Portugalię, następnie po 4 godzinach w Irlandię i Francję, po 5 godzinach w Brazylię i wschodnią Kanadę, a po 6 godzinach w Wyspy Karaibskie i wschodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych.
Naukowcy w ostatnich latach, podczas prowadzonej kampanii pomiarowej, dowiedzieli się, że wulkan emituje nawet 1,5 tysiąca ton dwutlenku węgla w ciągu doby. To skutek procesów wulkanicznych zachodzących pod powierzchnią ziemi. To potwierdzenie, że wulkan nie wygasł, lecz tylko drzemie, a to oznacza, że może się zbudzić w każdej chwili.
Niebezpiecznie jest też na wyspie El Hierro, u wybrzeży której w ostatnich latach uaktywniał się podmorski wulkan, produkując spore ilości lawy. Jego erupcje zagrażały mieszkańcom miejscowości La Restinga, ponieważ istniała groźba powstania tsunami. Prewencyjnie ewakuowano wówczas 10 tysięcy mieszkańców wyspy. Wulkan jednak uspokoił się.
Największa erupcja wulkanu Hierro miała miejsce 50 tysięcy lat temu. Badania geologiczne wykazały, że staczające się do Atlantyku zwały ziemi wyzwoliły tsunami wysokie na 100 metrów, które dotarło aż do wybrzeży obu Ameryk. Osunięcie ziemi miało zasięg aż 300 kilometrów sześciennych. Gdyby doszło do niego w najbliższym czasie, to zabudowa na wyspie uległaby całkowitemu zniszczeniu, a później także na całym archipelagu.
Źródło: TwojaPogoda.pl / USGS / IGN.