W Wigilię (24.12) wulkan Etna znajdujący się na włoskiej Sycylii wybuchł z największą mocą od wielu miesięcy. Popioły i gazy wzbiły się na wysokość setek metrów i gnane wiatrem rozprzestrzeniły na cały region, przysłaniając Słońce i zmieniając dzień w nocy.
Mieszkańcy Katanii, największego miasta położonego u stóp wulkanu, z niepokojem spoglądają na Etnę, po stokach której spływają potoki rozżarzonej do ponad tysiąca stopni czerwonej lawy. Naukowcy nie mają dobrych wieści.
Przed kilkoma tygodniami zorganizowali spotkanie z władzami i wszelkimi służbami, aby ostrzec przed wkroczeniem Etny w zupełnie nową fazę aktywności, jakiej nie było przynajmniej od kilkunastu lat. Ich ostrzeżenia okazały się wyjątkowo trafne.
Jeśli wstrząsy ziemi nie ustaną, a wybuchy będą kontynuowane, to w zagrożeniu może się znaleźć zdrowie i życie tysięcy ludzi. Naukowcy uważają, że fragment góry może osunąć się do morza podobnie, jak miało to miejsce kilka dni temu w przypadku indonezyjskiego wulkanu Krakatau.
Wyzwolone wówczas kilkumetrowe tsunami spowodowało zatopienie nadbrzeżnych części wyspy Jawa i olbrzymie zniszczenia. Na miejscu wciąż trwa akcja ratownicza. Według ostatnich bilansów zginęło co najmniej 400 osób, 150 jest zaginionych, a ponad 1,5 tysiąca zostało rannych.
Etna może się osunąć do morza
Za pomocą bardzo drobiazgowych pomiarów wykonanych przy użyciu GPS-a wykazali, że południowo-wschodnia flanka wulkanu przesuwa się w stronę morza od co najmniej 30 lat. Wędrówka ściany wulkanu w latach 2001-2012 postępowała o 14 milimetrów każdego roku.
Naukowcy nie są tym zjawiskiem zaskoczeni, bo jest to typowe dla dużych wulkanów, jednak ich zaniepokojenie bierze się z wiedzy, jak to może się skończyć. To tak, jakby powoli wyłamywać jedną z czterech nóg krzesła. Gdy ją w końcu wyłamiemy, krzesło wywróci się.
Podobnie będzie z wulkanem, którego południowo-wschodnia ściana osunie się do Morza Śródziemnego. Gigantyczne masy ziemi wpadając do wody mogą wywołać olbrzymie tsunami, które rozejdzie się po całym Morzu Śródziemnym i zdewastuje wybrzeża wszystkich położonych nad nim krajów.
Naukowców najbardziej ciekawi to, co dzieje się z podnóżem wulkanu zatopionym w wodach morskich. Dotychczas nikt nie zbadał tego, jak szybko postępuje jego osuwanie się. Pierwszy raz ustalono to w maju ubiegłego roku. Wówczas okazało się, że stopa Etny w ciągu zaledwie 8 dni przesunęła się aż o 4 centymetry i to bez żadnego trzęsienia ziemi.
Naukowcy nazwali to zjawisko ślizganiem się, ponieważ odbywało się ono płynnie i bez najmniejszej oznaki. Jako, że stopa ta znajdowała się z dala od komory magmowej wulkanu, naukowcy uznali, że wpływ na to zjawisko nie miała aktywność wulkaniczna, lecz grawitacja, która ciągnie zbocze pod powierzchnią morza.
Badania nie odpowiedziały na kluczowe pytanie, kiedy może dojść do osunięcia się zbocza wulkanicznego do Morza Śródziemnego. Wiarygodne dane pomiarowe sięgają zaledwie kilkudziesięciu lat, tymczasem Etna liczy sobie ponad pół miliona lat.
Ryzyko jest jednak duże. Naukowcy wskazują, że podobne procesy obserwuje się u wielu wulkanów. W przeszłości osuwiska wywoływały niszczycielskie w skutkach tsunami. Teraz badacze będą mieli za zadanie oszacować prawdopodobieństwo takiego kataklizmu i określić, kiedy może do niego dojść.
Przykład tego, jak groźne może być osunięcie się ściany wulkanu to nie tylko jeszcze świeży przykład z Indonezji, ale też nieco starszy ze Stanów Zjednoczonych. W 1980 roku podczas gwałtownej erupcji wulkanu St. Helens w USA runęło całe północne zbocze góry, co było największym zarejestrowanym osuwiskiem w historii. Stożek wulkaniczny obniżył się wówczas aż o 400 metrów.
Zabójcza historia Etny
Etna nie raz uświadamiała lokalnej społeczności, że choć najczęściej zapewnia piękne widoki bez większego zagrożenia, to jednak raz na jakiś czas upomina się o ofiary. Tak też było chociażby w siedemnastym wieku, gdy potoki lawy zdeformowały wschodnie wybrzeże Sycylii.
8 marca 1669 roku, czyli niemal 350 lat temu, potoki lawy, opady piroklastyczne i trujące gazy pozbawiły życia 20 tysięcy ludzi, z czego 3 tysiące w ciągu zaledwie kilku godzin. Popioły opadały w promieniu nawet ponad 150 km od wulkanicznego krateru.
Mieszkańcy całymi tygodniami próbowali powstrzymać powoli, ale sukcesywnie płynące w kierunku Katanii potoki lawy. Popełnili jednak tragiczny błąd, ponieważ myśleli, że miejskie mury zatrzymają rozżarzoną do czerwoności płynną skałę. Tak się jednak nie stało. Wkrótce patrzyli bezradnie, jak lawa trawi miasto, doprowadza do pożarów i ostatecznie je rujnuje, podobnie jak sąsiednie 14 miejscowości.
Niebezpiecznie było też w 1981 roku, kiedy to lawa zniszczyła 5 tysięcy hektarów winnic oraz drzew, a także kilkadziesiąt domów, niektórych niezwykle malowniczo położonych nad brzegiem Morza Śródziemnego.
Całkiem niedawno, bo w 2002 roku, z powodu wstrząsów i wybuchu ewakuowano ze swych domów około tysiąca osób. Wulkan wybuchał na tle historii wielokrotnie, co działo się seriami. Kolejna z nich rozpoczęła się w 2013 roku i trwa do dziś. Jeden z najbardziej krytycznych momentów nastąpił w marcu 2017 roku, gdy z krateru Etny wydobywały się fontanny lawy oraz dym i popioły.
Na początku erupcji na stoki wulkanu zapuszczało się wielu śmiałków, którzy chcieli zrobić świetne zdjęcia, mimo iż ryzykowali życiem. Ostrzeżeń, aby nie zbliżać się do wulkanu, nie posłuchała grupa turystów wraz z ekipą filmową z brytyjskiej telewizji BBC, która znalazła się nad jednym z kraterów akurat w momencie erupcji. Na powyższym nagraniu możecie zobaczyć z jakim impetem wyrzucane były popioły i bomby wulkaniczne.
Czy obecna seria erupcji skończy się bez większych fajerwerków, czy też równie dramatycznie, jak kilkaset lat temu? Miejmy nadzieję, że to tylko fałszywy alarm, ale badań naukowych i ostrzeżeń w żadnym razie nie należy bagatelizować. Natura zbyt wiele razy dała nam pokaz swojej siły, abyśmy mogli spać spokojnie.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Science Advances.