Ostatni rok przyniósł ziarenko nadziei, że co półroczne zmiany czasu trafią wreszcie na śmietnik historii. Stało się tak po tym, gdy latem Komisja Europejska poprosiła mieszkańców Unii o swój głos w tej sprawie.
Wynik ankiety, w której udział wzięło rekordowe 4,6 miliona obywateli, nie pozostawił żadnych wątpliwości. Aż 84 proc. głosujących opowiedziało się za zniesieniem podziału na czas zimowy i letni, a więc pozostaniu w jednym czasie.
Głosowało też 130 tysięcy Polaków, którzy w 95 proc. opowiedzieli się dokładnie za tym samym, co pozostali mieszkańcy Unii. W ich opinii powinniśmy pozostać w czasie letnim, podobnie jak inne kraje środkowej Europy.
We wrześniu Jean-Claude Juncker, szef Komisji Europejskiej, poinformował, że obowiązkowa zmiana czasu pod koniec października i marca zostanie zniesiona już w 2019 roku. Każdy kraj członkowski będzie mógł zdecydować, w którym czasie pozostanie na stałe.
I właśnie ta samodzielna decyzja każdego kraju członkowskiego, która miała przyspieszyć ten proces, mocno go spowolniła. Doszło bowiem do poważnych różnic zdań. W efekcie po zniesieniu zmian czasu mielibyśmy prawdziwą mozaikę czasów w Europie, a tego chciano uniknąć.
W ostatnich dniach w Brukseli odbyło się spotkanie, w którym udział wzięli ministrowie ze wszystkich krajów Unii. Wśród nich znalazł się również Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury. To nie były gładkie rozmowy. Okazało się, że poszczególne kraje zamiast łączyć, dzieli coraz więcej, nawet w kwestii czasu, który przecież w większości krajów Unii jest taki sam.
Szansa, że ostatni raz zmienimy czas pod koniec marca, stopniała do zera. Nie wszystko jest jednak stracone, ponieważ kula śnieżna ruszyła. Komisja Europejska ogłosiła, że chce otrzymać najpóźniej do kwietnia 2019 roku od każdego państwa członkowskiego jednoznaczną deklarację o zamiarze stosowania na stałe albo czasu letniego, albo zimowego. Kres zmiany czasu miałby nastąpić wstępnie za 28 miesięcy, a więc nieco ponad 2 lata.
Prezydencja austriacka zaproponowała kolejny termin, czyli 1 kwietnia 2021 roku. Wydaje się że jest on akceptowalny. Polski rząd jest przede wszystkim zainteresowany ekonomicznym efektami tej decyzji. Te decyzje są akceptowalne społecznie, mamy tego świadomość. Wydaje się, że to, co zaproponowała pierwotnie prezydencja austriacka, żeby do zmiany czasu doszło już w przyszłym roku na wiosnę, nie uzyskało akceptacji praktycznie większości państw Unii Europejskiej - powiedział po spotkaniu Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury.
Dlaczego? Ponieważ wciąż nie wykonano szczegółowego badania, jak zaprzestanie zmiany czasu wpłynie na pobór energii, a więc i na gospodarkę. Skoro większość obywateli Unii chciałaby pozostać na stałe w czasie letnim, to problemem jest późniejszy o godzinę wschód Słońca w stosunku do tego, co mamy obecnie.
W najkrótszy dzień w roku, a więc około 21-22 grudnia, Słońce najwcześniej wschodziłoby na krańcu południowo-wschodnim kraju, około godziny 8:25, zaś najpóźniej na krańcu północno-zachodnim, dopiero około 9:15. Większość z nas musiałaby iść do pracy lub szkoły jeszcze w ciemnościach.
Pojawiły się głosy, że to nie jest zbyt dobre rozwiązanie z uwagi na dzieci zmierzające do szkół przed godziną 8:00. W miejscowościach, gdzie brakuje oświetlenia, a także chodników, mogłoby wzrosnąć ryzyko wypadków z udziałem uczniów.
Jednak to nie w Polsce, a w krajach położonych bardziej na zachód, problem z późniejszym wschodem Słońca będzie poważniejszy. Przykładowo na zachodnich krańcach Francji Słońce wschodziłoby dopiero o godzinie 10:00, przy czym w najwyższym punkcie na niebie znajdowałoby się o godzinie 14:30.
Takich ewenementów jest więcej, stąd różnice zdań, które, miejmy nadzieję, szybko uda się zażegnać. Jednak samo podjęcie decyzji to jeszcze nie wszystko. Potrzeba przynajmniej 2 lat, aby dostosować całą infrastrukturę do nowej rzeczywistości. Obecnie wszelkie systemy informatyczne opierają się na zmianach czasu co pół roku, od skomplikowanych systemów energetycznych aż po nasze telefony.
Porzucenie ciągłej zmiany czasu to prawdziwa rewolucja i upadek kolejnego archaizmu jeszcze z czasów pierwszej wojny światowej, gdy Niemcy i Austro-Węgrzy 30 kwietnia 1916 roku pierwszy raz przesunęli wskazówki zegara o godzinę w przód, a 1 października 1916 roku o godzinę w tył. 2 lata później czas letni wprowadzono również na Wyspach Brytyjskich oraz w USA.
W Polsce czas zmieniano okresowo od 20-lecia międzywojennego, kiedy to czas letni ogłaszano w połowie kwietnia, a odwoływano w połowie września. Zmiany czasu obowiązywały w latach 1945-1949, 1957-1964 i od 1977 roku nieustannie aż po dziś dzień.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Komisja Europejska.