Osoby spacerujące lub wędkujące nad brzegami rzek w centralnej, wschodniej i południowej Polsce mają okazję pierwszy raz w tym sezonie obserwować płynące z nurtem zjawiska lodowe. To skutek całodobowego mrozu, który panował w tych miejscach przez kilka ostatnich dni.
Choć za dnia mróz był niewielki, to jednak nocami i o porankach temperatura potrafiła miejscami spadać poniżej minus 10 stopni, a zdarzało się, że również poniżej 15 stopni mrozu. W efekcie na brzegach wielu rzek pojawił się śryż, który jest pierwszym etapem zamarzania powierzchni wody.
Śryż ma postać okrągłych naleśników, które niczym gokarty zderzają się ze sobą, łącząc w większe formacje, zwane krążkami lodowymi, zwłaszcza, gdy bieg rzeki lawiruje. Śryż powstaje z lepy lodowej lub padającego śniegu, który przy ujemnej temperaturze zamarza. Ma niewielką grubość, ledwie kilku centymetrów.
Na niektórych rzekach pojawił się także lód brzegowy, który wygląda niczym pomalowany na biało krawężnik, ciągnący się wzdłuż brzegu rzeki. Na mniejszych rzekach, ze słabym nurtem, lód sięga nawet kilku metrów w głąb rzeki.
Pierwszy lód pojawił się na większości rzek Mazur, Podlasia, Mazowsza, Kielecczyzny, Lubelszczyzny, Podkarpacia i Małopolski. Na dopływach górnej Wisły pojawia się głównie lód brzegowy, na Narwi również pokrywa lodowa, a na Bugu i Wiśle zarówno lód brzegowy, jak i śryż.
Na rzekach zachodniej Polski lodu na rzekach raczej nie ma, jednak lokalnie, jak np. na Warcie w rejonie Poznania, można spotkać niewielkie ilości śryżu. W tym tygodniu czeka nas ocieplenie, więc wszelkie zjawiska lodowe powinny ustępować. Nie będzie to jednak proces szybki, bo woda w rzekach, podobnie jak w Bałtyku, ogrzewa się dużo wolniej od powietrza.
Całkiem prawdopodobne, że we wschodnich województwach zjawiska lodowe utrzymają się mimo dodatnich temperatur przez całą dobę nawet do spodziewanego za tydzień ochłodzenia. Wraz z pojawieniem się lodu na rzekach, rozpoczyna się bardzo niebezpieczny okres.
Kilkadziesiąt osób każdego roku ginie, ponieważ załamuje się pod nimi lód na rzekach, stawach czy jeziorach. Niestety, ostrzeżenia na nic się nie zdają. Wystarczy chwila nieuwagi, a można spaść do lodowatej wody i utonąć dosłownie w kilka sekund.
O tym, że wciąż lekceważymy to zagrożenie świadczy zdarzenie, którego świadkami byli w miniony weekend (1-2.12) pracownicy schroniska nad Morskim Okiem. Uwiecznili oni moment, gdy lekkomyślni, czy raczej głupi, turyści wchodzili na cienką warstwę lodu, którą pokryta jest powierzchnia najpopularniejszego jeziora w Tatrach.
Choć po grubym lodzie na tatrzańskich jeziorach w środku zimy można chodzić, to jednak, gdy lód dopiero się formuje, jest to bardzo niebezpieczne. Aby móc utrzymać człowieka o przeciętnej wadze, pokrywa lodowa musi mieć co najmniej 10 centymetrów grubości.
Źródło: TwojaPogoda.pl / TPN.