Erupcje wulkaniczne nie są wcale jednym z najbardziej zabójczych kataklizmów naturalnych. Zdarzają się znacznie rzadziej niż trzęsienia ziemi, powodzie czy tropikalne cyklony. W dodatku ograniczają się tylko do niektórych obszarów naszej planety.
Jak wynika z danych naukowych, w ciągu ostatnich dwóch stuleci na skutek wulkanicznych erupcji śmierć poniosło 200 tysięcy ludzi. Najbardziej zabójcze erupcje nawiedzały Indonezję. Zginęło ponad 160 tysięcy ludzi, co stanowi przeszło 3/4 łącznej liczby ofiar.
Dwie najbardziej śmiercionośne erupcje zdarzyły się właśnie w tym kraju, rozsianym na ponad 18 tysiącach wysp, znajdujących się w strefie tzw. Pacyficznego Pierścienia Ognia, gdzie wybuchy wulkanów i trzęsienia ziemi pojawiają się najczęściej.
Z powodu erupcji nie było lata
Najbardziej zabójczym wulkanem jest Tambora, która w 1815 roku pozbawiła życia 92 tysiące ludzi. Góra położona na wyspie Sumbawa wybuchła z największą siłą jaką kiedykolwiek obserwowano. Odgłosy erupcji były słyszalne nawet w odległości 1,5 tysiąca kilometrów od wulkanicznego krateru.
Wulkan wyemitował do atmosfery tak duże ilości popiołów, że przez miesiące opadały one w promieniu setek kilometrów. Wokół wulkanu warstwa trujących popiołów miała 3 metry wysokości, a na południu Borneo i we wschodniej Jawie do 20 centymetrów. Erupcja otrzymała najwyższy stopień intensywności w skali wulkanologicznej.
Ludzie ginęli masowo w potokach lawy i pod górami gorącego popiołu, w oka mgnieniu, bardzo podobnie jak ludność włoskich Pompejów po erupcji Wezuwiusza. Popioły obiegły z czasem całą Ziemię i spowodowały ochłodzenie klimatu, które na przykład w Europie nazywane było "rokiem bez lata" w 1816 roku.
Płomieniste zachody Słońca
Druga najbardziej śmiercionośna była erupcja wulkanu Krakatau, również na Indonezji. W nocy z 26 na 27 sierpnia 1883 roku, wulkan eksplodował z niewiarygodną siłą, a z jego wnętrza w niebo wzbiły się niespotykane ilości popiołów, ogarniające z czasem niemal całą planetę, a zwłaszcza tereny dalekiej północy.
Były to tak wielkie ilości pyłu, że ich opadanie trwało przez następne 10 lat. Gwałtowna erupcja, która była słyszana tysiące kilometrów od Indonezji, nawet w samym sercu Australii, wyzwoliła oceaniczną aż 40-metrową falę tsunami, która obeszła połowę globu i stała się bezpośrednią przyczyną śmierci aż 36 tysięcy ludzi na wyspach Indonezji.
Niebo codziennie, całymi miesiącami, przy zachodzie słońca, zarówno w Azji, jak i w Europie i Ameryce, przybierało apokaliptyczny kolor głębokiej czerwieni. Skutki erupcji były odczuwane nawet na kilka lat przed nadejściem dwudziestego wieku, czyli w czasie, gdy większość Europy pogrążona była w nędzy, a ludzie wraz z nadchodzącym nowym stuleciem oczekiwali czasów ostatecznych.
W 1893 roku norweski malarz Edward Munch, natchniony złowrogimi barwami nieba, ludzkimi emocjami i strachem przed nieznanym zjawiskiem, stworzył słynny obraz zatytułowany "Krzyk".
Potoki błota zmiotły miasteczko
Za trzecią największą erupcję w spisanej historii odpowiada wulkan Pelee na karaibskiej Martynice. W 1902 roku wulkaniczny podmuch zmiótł z powierzchni ziemi największe miasto na tej wyspie, w gruzach którego zginęło 29 tysięcy ludzi. Niewielu ludzi na świecie pamięta tamtą erupcję, chociażby z doniesień prasowych.
Znacznie więcej słyszało o wybuchu wulkanu Nevado del Ruiz w Kolumbii, który w 1985 roku pozbawił życia 28 tysięcy ludzi. Miejscowości znajdujące się u stóp wulkanu zostały zrujnowane przez lahary, czyli potoki błota i popiołów.
Nie lawa, lecz głód i choroby
Jednak jak wynika ze statystyk prowadzonych przez naukowców, to nie lawa i popioły są bezpośrednią przyczyną tak dużej liczby ofiar. Najwięcej, bo 30 procent ludzi, zginęło na skutek głodu i chorób, ponieważ popioły wulkaniczne zanieczyszczają glebę i ujęcia wodny pitnej. 27 procent ofiar poniosło śmierć na skutek lawin piroklastycznych, 17 procent w wyniku laharów, a na skutek tsunami również 17 procent.
Jak tłumaczą wulkanolodzy, ich zadaniem nie jest przewidzenie, kiedy wulkan wybuchnie, lecz przewidywanie i ostrzeganie przed wydarzeniami, które taka erupcja może za sobą pociągnąć. Dlatego też przy każdej zbliżającej się erupcji opracowywane są możliwe scenariusze dalszego rozwoju zdarzeń, na podstawie których władze podejmują decyzje np. o ewakuacji ludności.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Smithsonian.