Dlaczego warto podziwiać "spadające gwiazdy"? Po pierwsze są piękne, a po drugie wypowiedziane podczas ich przelotu życzenia zawsze się sprawdzają. Okazji będzie kilka i jeśli tylko pogoda dopisze, to zobaczycie nawet kilkadziesiąt meteorów.
Sezon na te zjawiska właśnie się rozpoczyna, ponieważ warunki do ich obserwacji systematycznie poprawiają się, noce są coraz dłuższe, a zmrok zapada coraz wcześniej. Najbliższy spektakl czeka nas już za kilka dni, w sam raz na weekend.
Drakonidy
Wówczas spadać będą Drakonidy, związane z kometą Giacobini-Zinnera. Nazywane są tak, ponieważ ich radiant, a więc pozorny punkt na niebie, z którego meteory wydają się promieniować na całe niebo, zlokalizowany jest w konstelacji Smoka (z łacińskiego Draco). To właśnie dlatego amatorzy nieba nazywają je "łzami Smoka".
Choć zazwyczaj jest to mało obfity rój, to jednak tym razem może nas bardzo miło zaskoczyć. Przyczyną jest niedawny przelot komety, której jądro ma średnicę 2 kilometrów. Przecięła ona ziemską orbitę w połowie września, pozostawiając na niej pas drobnego pyłu.
Ten między 6 a 10 października z zawrotną prędkością 72 tysięcy kilometrów na godzinę zacznie wchodzić do atmosfery i możemy mieć najlepszy deszcz meteorów z tego konkretnego roju przynajmniej od 2011 roku.
Zazwyczaj w ciągu godziny możemy obserwować około 20 meteorów, jednak zdarzało się, że było ich dużo więcej. Przykładowo w 1933 roku "spadających gwiazd" naliczono około 350, a w 1945 roku były ich tysiące. Spadały całymi pęczkami. Nie wiadomo czy tym razem będzie podobnie, dlatego warto jest obserwować niebo, w szczególności w nocy z 8 na 9 października.
Orionidy
2 tygodnie później ujrzymy kolejne meteory, tym razem z roju Orionidów. Powstały one po przelocie najsłynniejszej komety Halley'a. Ze względu na to, że kometa odwiedza okolice Słońca co około 76 lat, rzadko może zostawiać po sobie strumień drobin, dlatego nie często obserwuje się wybuchy aktywności Orionidów.
Obserwacje najlepiej przeprowadzić nad ranem, jeszcze przed wschodem Słońca. Tegoroczne maksimum przypada na noce z 20 na 21 i z 21 na 22 października, a więc korzystnie, bo podczas weekendu. Meteory będą tryskać z gwiazdozbioru Oriona we wszystkich kierunkach nieba.
Przemieszczać się będą błyskawicznie z prędkością ponad 65 kilometrów na sekundę, dlatego trzeba się wykazać wytrwałością i refleksem, zwłaszcza jeśli będziemy chcieli je uwiecznić na zdjęciach. Polecamy dłuższe naświetlanie, a efekt powinien być piorunujący.
Spektakularny Orionid był widoczny nad Polską w nocy z 18 na 19 października 2012 roku, gdy przeciął niebo nad środkową i północną częścią naszego kraju. Według danych Polskiej Sieci Bolidowej zaczął on świecić już na wysokości 168 kilometrów nad ziemią. Bolid, któremu nadano numer porządkowy i kryptonim PF191012 Myszyniec, osiągnął jasność -14.7 mag, a więc był jaśniejszy od Księżyca w pełni.
Leonidy
Jeden z listopadowych weekendów też warto zarezerwować na podziwianie jednego z najbardziej obfitych rojów meteorowych widocznych z obszaru Polski. Mowa o Leonidach, które tryskać będą w nocy z 17 na 18 listopada. Są to najszybsze znane meteory, które wlatują do atmosfery z prędkością 255 tysięcy kilometrów na godzinę.
Tym razem będzie to materiał wyrzucony z komety 55P/Tempel-Tuttle, która ostatnio w 1998 roku przeleciała obok Słońca. Leonidy obserwować można każdego roku mniej więcej o tej samej porze, czyli od 15 do 25 listopada. Wystarczy tylko spojrzeć nisko ponad północno-wschodni horyzont w pobliże gwiazdozbioru Lwa.
Trzeba być cierpliwym, gdyż czasem, aby zobaczyć meteor potrzeba wpatrywać się w niebo przez kilka minut, niemal nie mrugając oczami. W ciągu godziny mamy szansę zobaczyć średnio od 20 do 30 meteorów, choć nie jest wykluczone, że będzie ich jeszcze więcej, nawet 100.
Leonidy potrafią zaskoczyć, jak nocą z 12 na 13 listopada 1833 i 1966 roku, gdy miały miejsce iście nieziemskie widowiska. W ciągu godziny było widocznych aż 140 tysięcy "spadających gwiazd", co daje ponad 40 meteorów w ciągu każdej sekundy. Nic dziwnego, że świadkowie tego zjawiska mówili o gwiazdach padających tak często, jak śnieg podczas zamieci.
Geminidy
Połowa grudnia przyniesie nam kolejne meteory. Będą to Geminidy, które, jak ich łacińska nazwa wskazuje, będą wchodzić w ziemską atmosferę na wysokości gwiazdozbioru Bliźniąt, a dokładniej okolic Kastora, drugiej najjaśniejszej gwiazdy tej konstelacji. Są one pozostałością po rozpadzie planetoidy (3200) Phaethon.
Jeśli tylko niebo będzie pogodne, to ujrzymy nawet 120 meteorów w ciągu godziny. Najwięcej będzie ich w nocy z 12 na 13 i z 13 na 14 grudnia, chociaż warto je obserwować także w innych dniach, ponieważ promieniują one między 4 a 17 grudnia.
Geminidy wyróżniają się tym, że ich gęstość jest nawet dwukrotnie większa od meteorów z innych rojów, a to oznacza, że spalają się dłużej i mogą dotrzeć dalej w głąb ziemskiej atmosfery. Ich ślady są spore i długo się utrzymują.
Kwadrantydy
Początek przyszłego roku też będzie obfitował w meteory. To będą Kwadrantydy, czyli "spadające gwiazdy" z nieistniejącej już konstelacji Kwadrantu Ściennego, dzisiaj zlokalizowanej na pograniczu Wolarza, Herkulesa i Smoka.
Radiant roju, czyli miejsce skąd meteory promieniują na całe niebo, jest łatwy do odnalezienia, ponieważ znajduje się w pobliżu końcówki "dyszla" Wielkiego Wozu (Wielkiej Niedźwiedzicy). Meteory są widoczne między 1 a 7 stycznia, z apogeum w okolicach 3 stycznia. Wówczas w ciągu godziny możemy ich naliczyć nawet 120. Tylko nie zapomnijcie wypowiedzieć noworocznego życzenia!
Czym są meteory?
Meteory powstają na wysokości około 300 kilometrów nad ziemią, a więc tylko nieco niżej niż znajduje się Międzynarodowa Stacja Kosmiczna. Niewielki materiał skalny, zwany meteoroidem, na skutek bardzo dużej prędkości ponad 200 tysięcy kilometrów na godzinę rozgrzewa otaczające go powietrze.
Gdy osiągnie ono 2 tysiące stopni, meteoroid uwalnia ogon składający się z jonów i elektronów. Zjonizowane atomy, które znajdują się w plazmowym ogonie meteoroidu, tracą energię poprzez emisję fotonów, przez co ogon staje się widoczny gołym okiem z powierzchni ziemi.
Im większy materiał i im mocniej i dłużej się on spala, tym jest bardziej widowiskowy. Te największe bryły, które ostają się atmosferze, mogą spaść na ziemię w postaci meteorytu, choć jest to dość rzadkie zjawisko. Szacuje się, że za sprawą meteoroidów do ziemi dociera każdej doby niemal 300 ton kosmicznej materii, w większości niezauważonej, bo z dala od miejsc zamieszkanych.
Źródło: TwojaPogoda.pl / NASA.