Zamiecie piaskowe znane nam są z obszarów pustynnych. Tam oczywiście zdarzają się najczęściej, jednak do ich powstania wystarczy jedynie porywisty wiatr i spore ilości pyłu i piasku. To oznacza, że mogą się pojawić wszędzie tam, gdzie na skutek wysokich temperatur i wielodniowego braku opadów dochodzi do intensywnej erozji gleby.
To właśnie miało miejsce wielokrotnie mijającego lata. Ziemia na polach i łąkach wyschła tak bardzo, że jej wierzchnia warstwa zaczęła się zmieniać w pył. Wędrujące strefy potężnych chmur burzowych, wykształcały na swym czole tzw. wał szkwałowy, czyli chmurę szelfową niosącą bardzo silne podmuchy wiatru, miejscami przekraczające 70 km/h.
Piasek i pył został uniesiony z pól przez tę ścianę wiatru na wysokość kilkudziesięciu metrów, a następnie przeniesiony nawet na odległość kilkudziesięciu kilometrów. Jedne z takich zamieci mieliśmy ostatnio pod koniec sierpnia.
O tym, jak niebezpieczne są tego typu zjawiska przekonali się dotkliwe na własnej skórze kierowcy, którzy 30 maja ubiegłego roku podróżowali krajową jedynką na wysokości Bełchatowa. Widoczność spadła niemal do zera, a dzień dosłownie zmienił się w noc.
Bardzo nas cieszy, że kierowcy zachowali się wyjątkowo odpowiedzialnie, zmniejszyli prędkość jazdy i włączyli światła awaryjne, aby ostrzec innych kierowców, ponieważ w warunkach ograniczonej widoczności istniało poważne zagrożenie karambolem.
Źródło: TwojaPogoda.pl