Opady z czystego nieba zdarzają się wyłącznie wówczas, gdy niosące deszcz lub śnieg chmury opuszczają nasz region i za nimi rozciąga się już pas słonecznej pogody z błękitnym niebem. Na skraju chmury występują wówczas opady, które zanim zdążą dotrzeć od podstawy chmury do powierzchni ziemi lub spadną na naszą głowę, mija jakiś czas.
Krople deszczu o średnicy 5 milimetrów spadają przeważnie z prędkością ok. 9 metrów na sekundę, zaś kropelki mżawki w tempie ok. 2 metrów na sekundę. Jeśli więc spadają z wysokości 1800 metrów na dotarcie do ziemi potrzebują nie mniej niż 200 sekund, czyli 3-4 minut. Ich opadanie spowolnić może dodatkowo silny wiatr, który może unieść je kilkukrotnie w powietrze.
Płatki śniegu opadają jeszcze wolniej i dotarcie do gruntu zajmuje im ponad 5 minut, a przy często wiejącym silniejszym wietrze opadanie może trwać nawet do 30 minut. W tym czasie chmury, z których opadały krople deszczu lub śnieżynki, zdążą już powędrować ku horyzontowi, odsłaniając błękitne, zupełnie wolne od obłoków niebo.
Wówczas krople i płatki śniegu wydają się spadać z czystego nieba, zwłaszcza tego znajdującego się w zenicie, a więc bezpośrednio nad naszą głową. Fałszywe jest więc twierdzenie, że deszcz lub śnieg może padać bezpośrednio z wolnego od chmur nieba, ale i od tej reguły zdarzają się wyjątki.
Tajemnicze lodowe bryły
Istnieje coś takiego, jak megakriometeor. To olbrzymie zamarznięte bryły lodu, wielokrotnie większe od gradu, o średnicy od kilkunastu centymetrów do nawet kilku metrów. Jest to niezwykle rzadkie zjawisko, którego fenomenu wciąż nie udało się w pełni wyjaśnić.
Takie lodowe bomby mogą powodować olbrzymie szkody i stanowić śmiertelne zagrożenie dla ludności i zwierząt. Wielkie bryły lodowe padały przez 10 dni z rzędu w styczniu 2000 roku w Hiszpanii. Największe okazy miały wagę nawet 3 kilogramów. Dotychczas największe lodowe bryły, o wadze dochodzącej do 50 kilogramów, czyli równie ciężkie, co lodówka czy pralka, spadły w Brazylii.
Początkowo wyjaśnieniem tego zjawiska miały być przelatujące samoloty. Zabarwione na niebiesko lodowe bryły miały być zamrożoną wodą pochodzącą z toalety, a koloru białego z wycieków z kuchni pokładowej.
Jednak pierwsze opisy tego fenomenu pochodzą z 1849 roku, czyli jeszcze sprzed wynalezienia samolotu. Pozostaje więc uznać, że przynajmniej część tych zjawisk, które spadają przy pogodnym niebie, to skutek niepoznanego procesu atmosferycznego.
Jesus Martinez-Frias, geolog planetarny i astrobiolog w Instytucie Nauk o Ziemi (IGEO) w Hiszpańskiej Krajowej Radzie Badań (CSIC), sugeruje, że megakriometeory są wynikiem zjawiska zmian w temperaturze poszczególnych warstw atmosfery, polegającego na ocieplaniu się jednych warstw i jednoczesnym oziębianiu innych... Dowiedz się więcej
I znów całkiem aktualne okazuje się cytat z z wyśmienitego dramatopisarza Williama Shakespeare'a, że "są rzeczy na niebie i na ziemi, o których się filozofom nie śniło".
Źródło: TwojaPogoda.pl