20 lipca mieszkańcy wschodniej Syberii długo nie zapomną. Dzień rozpoczął się nietypowo pochmurno, jakby Słońce świeciło słabiej niż zwykle. Z każdą godziną zamiast robić się jaśniej i jaśniej, było wręcz przeciwnie, ciemność pogłębiała się aż między godziną 11:30 a 13:00 zapadły niemal egipskie ciemności.
Mieszkańcy zachodzili w głowę nie mogąc zrozumieć, dlaczego w samym środku dnia zrobiło się ciemno, jak w nocy. Niektórzy obawiali się nadejścia końca świata, inni wieszczyli początek wojny światowej. Media rozpisują się o tym zdarzeniu wymyślając wciąż to dziwaczniejsze teorie, od tajnej broni Putina aż po inwazję UFO.
Rozwiązanie zagadki, jak zwykle, tkwi w zdjęciach satelitarnych, do których każdy z nas ma powszechny dostęp w internecie. Wystarczy tylko sprawdzić, co działo się 20 lipca na obszarze między Żygańskiem a Batagajem, gdzie ów zjawisko wystąpiło.
Jako, że zdjęcia satelitarne przez satelity Terra i Aqua są wykonywane w godzinach południowych czasu lokalnego, powinniśmy ujrzeć źródło tego atmosferycznego fenomenu. Jak widzimy, oba miasta znajdowały się wtedy pod grubą warstwą chmur niskiego piętra Stratus. Jednak same chmury nie są w stanie sprawić, żeby w południe zapadły ciemności.
Musiało się stać coś jeszcze. I rzeczywiście, na południe od miast widoczne są olbrzymie pożary tajgi, które o tej porze roku są zjawiskiem bardzo częstym. Nikt tych pożarów nie kontroluje, zazwyczaj wygasają one same w okresie jesiennym, gdy ochładza się i padają deszcze.
Jednak tym razem dym z ognisk nie zachowywał się tak, jak zwykle, ponieważ z relacji mieszkańców wynika, że podczas zaciemnienia nie wyczuwali oni w powietrzu charakterystycznego zapachu spalenizny.
Co więc stało się z dymem? Zdjęcie satelitarne zdradza nam, że pułap chmur był na tyle niski, że dym uniósł się ponad nie, barwiąc je na brązowawy kolor. W ten sposób promienie słoneczne zaczęły się najpierw załamywać i rozpraszać na drobinach pyłu, a następnie w niewielkiej ilości przenikać przez chmury warstwowe.
Nastały więc ciemności, typowe dla obszarów, gdzie płoną lasy, ale nietypowo, bez zapachu spalenizny. Dym przenoszony był przez silny wiatr na setki kilometrów, co z kolei tłumaczy relacje miejscowych, że w pobliżu ich miast nie wybuchły pożary.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Siberian Times.