Zielone Płuca czernieją z każdym rokiem, ponieważ mimo akcji ekologicznych i zapewnień władz krajów Ameryki Południowej, Amazonia jest karczowana bez mrugnięcia okiem, co najgorsze, przez samych jej mieszkańców.
Dane zbierane przez satelity meteorologiczne, a przetwarzane przez naukowców z Uniwersytetu Maryland, potrafią zjeżyć włosy na głowie. Okazuje się, że w ciągu ostatniego roku powierzchnia lasów na świecie zmniejszyła się aż o 16 mln hektarów, a więc obszar odpowiadający połowie powierzchni Polski.
2017 okazał się drugim po 2016, najgorszym rokiem w 17-letniej historii pomiarów satelitarnych. Aż 30 procent utraconych w ubiegłym roku lasów należało do Brazylii. Na nic nie zdają się akcje organizacji ekologicznych, promujące ratowanie Amazonii.
Już nie tylko w Brazylii wycinane są na potęgę amazońskie lasy, podobnie jest w sąsiedniej Kolumbii. Tam w 2017 roku skala wycinki niemal podwoiła się w porównaniu z rokiem poprzednim. Przyczyna tego skoku w karczowaniu lasów jest zaskakująca.
Okazuje się, że winę za to ponosi pokojowe porozumienia z rebeliantami FARC. Dotychczas ukrywali się oni w gęstych lasach, odstraszając miejscową ludność. Gdy doszło do historycznego porozumienia z kolumbijskimi władzami, rebelianci wycofali się, a lasy zaczęły być masowo wycinane przez miejscową ludność, która zmieniła je w pola uprawne.
Władze Kolumbii zapewniają jednak, że na bieżąco szkolone są specjalne siły bezpieczeństwa, których zadaniem będzie ochrona lasów. Od kiedy prezydentem Kolumbii jest Juan Manuel Santos powierzchnia obszarów chronionych wzrosła ponoć trzykrotnie.
Coraz większym problemem Amazonii stają się też pożary, które z roku na rok wybuchają częściej. Jest to nie tylko skutek zmian klimatycznych i rosnącej liczby burz, wywołujących pożary, ale przede wszystkim wzrost przypadków umyślnego podpalania lasów, aby oczyszczać grunt pod uprawę.
Burze z kolei stały się przyczyną największych szkód w lasach tropikalnych na Karaibach, gdzie przed rokiem szalały rekordowo silne cyklony. Powaliły one całe hektary lasów, zmieniając krajobrazy niejednej wyspy w pobojowisko.
Wylesianie dotyczy też drugiego największego obszaru zielonego na świecie, czyli równikowej dżungli Afryki. Intensywność wycinki lasów tropikalnych na Czarnym Lądzie podwoiła się w tym wieku w porównaniu z wiekiem ubiegłym. W latach 2000-2010 wycięto aż 2 tysiące kilometrów kwadratowych obszarów leśnych w strefie równikowej. To aż cztery razy więcej niż wynosi powierzchnia Warszawy.
Tymczasem wiecznie zielone lasy deszczowe nad brzegami rzeki Kongo, to naturalny filtr, który pochłania aż 25 procent emisji dwutlenku węgla. Lasy zapewniają nam nie tylko większą wilgotność gleby i powietrza, magazynując deszczówkę i pokrywę śnieżną, w ten sposób chroniąc nas przed skutkami suszy, lecz także obniżają temperaturę, dając ochłodę podczas upałów.
Jeśli skala wycinki lasów będzie postępować w tempie podobnym do obecnego, to największe kompleksy leśne znikną jeszcze przed końcem tego stulecia. Być może ludzkość do tego czasu stworzy ich substytuty, jednak z pewnością nic nie zastąpi nam zdrowego spaceru po prawdziwym lesie.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Uniwersytet Maryland.