Od kilku lat wiemy, że są miejsca dużo zimniejsze od okolic rosyjskiej bazy polarnej Wostok, która położona jest na tzw. Biegunie Niedostępności w głębi lądolodu Antarktydy. W lipcu 1983 roku zmierzono tam minus 89 stopni.
5 lat temu naukowcy dowiedli za pomocą pomiarów satelitarnych, że na Płaskowyżu Antarktycznym, obejmującym m.in. rejon bieguna południowego, temperatura spada do nawet minus 93 stopni. Dziś wiemy, że potrafi być tam jeszcze zimniej.
Wyniki badań klimatologów z amerykańskiego Narodowego Centrum Danych o Śniegu i Lodzie (NSDIC) na Uniwersytecie Kolorado w Boulder, opublikowanych w piśmie "Geophysical Research Letters", wskazują, że przy sprzyjających warunkach atmosferycznych, temperatura spada do minus 98 stopni.
Te korzystne warunki to przede wszystkim bardzo słaby wiatr lub cisza atmosferyczna oraz bezchmurne niebo. Podobnie w naszych miejscowościach, a także polskich mrozowiskach, największe zimowe mrozy mają miejsce wówczas, gdy promieniowanie ciepła z gruntu lub pokrywy śnieżnej nie jest ograniczane przez zachmurzenie.
Dlatego pogodne zimowe noce, przy spływie powietrza z północy, są u nas najmroźniejsze. Badając pogodę na Antarktydzie naukowcy dowiedli również, że kluczowym czynnikiem, dotychczas pomijanym, jest wilgotność powietrza. Im powietrze jest bardziej suche, tym para wodna mniej blokuje utratę ciepła z powierzchni śniegu i lodu.
Naukowcy wskazali zagłębienia w antarktycznym lodzie, zbliżone kształtem do kotlin, jako te najmroźniejsze, naturalne miejsca na świecie. Ciężkie zimne powietrze opada do ich wnętrza, a następnie ochładza się z każdą kolejną dobą. Temperatury biją wówczas absolutne rekordy obniżając się w pobliże minus 100 stopni.
Im dłużej takie warunki atmosferyczne się utrzymują, tym większe mrozy mogą panować. Przekroczenie 100 stopni mrozu jest możliwe, ale bezwietrzna, bardzo sucha i pogodna aura musiałaby się utrzymywać przez kilka tygodni, co raczej w warunkach antarktycznych nie jest to możliwe.
Jednak nie można wykluczyć, że w przyszłości satelity namierzą takie miejsca, a nasza wiedza ponownie zostanie zweryfikowana. Pomiary satelitarne nie są zbyt dokładne, o wiele bardziej precyzyjne byłyby pomiary za pomocą naziemnych stacji meteorologicznych.
Nie sposób ich jednak rozmieścić na Antarktydzie, która ma niemal o połowę większą powierzchnię niż Europa i niemal 45 razy większą od Polski. Dla porównania w naszym kraju mamy ponad 1700 automatycznych stacji meteorologicznych, a wciąż pokrywają one niewielki obszar.
Na Antarktydzie ich liczba musiałaby sięgać setek tysięcy, a może i nawet milionów, abyśmy mieli szczegółowe dane z każdego zakątka lodowego kontynentu. Ich rozmieszczenie, a także bieżąca konserwacja, w skrajnie niesprzyjających warunkach atmosferycznych, jest niemożliwa.
Naukowcy zamierzają za pół roku lub za półtora, podczas krótkiego antarktycznego lata, gdy temperatura osiąga najwyższe wartości, dochodzące do około minus 30 stopni, rozmieścić w miejscach podejrzewanych o najniższe temperatury, kilka automatycznych stacji meteorologicznych. Czy uda się im zmierzyć rekordowy mróz?
Źródło: TwojaPogoda.pl / Geophysical Research Letters.