Tańczący diabeł może nas dopaść nad jeziorem, na plaży, a nawet w centrum miasta, w momencie, gdy najmniej się tego spodziewamy. Na pierwszy rzut oka wygląda jak trąba powietrzna, ale tak naprawdę niewiele ma z nią wspólnego. Fachowo zjawisko to nazywa się trąbą pyłową, jednak potocznie zwie się też diabłem pyłowym lub tańczącym diabłem.
Staropolskie źródła podają, że gdy dawniej trąba szalała po polach, mówiło się, że diabeł kitą zamiata. Dzisiaj wiemy o tym zjawisku tyle, żeby zabobony brać z przymrużeniem oka.
Trąba pyłowa powstaje zazwyczaj w pogodny, bezwietrzny dzień, gdy promienie słoneczne intensywnie ogrzewają powierzchnię ziemi. W momencie, gdy nad ogrzany grunt nagle napływa dużo chłodniejsze powietrze, dochodzi do intensywnej konwekcji, a więc oddawania ciepła przez grunt atmosferze.
Zaczyna się formować kolumna ciepłego powietrza, a wraz z nią tworzy się niewielki ośrodek niżowy, które wiruje przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Gdy masa jest przenoszona bliżej ośrodka rotacji to zachowany zostaje moment pędu, co nasila zjawisko.
Formuje się tym samym wir, który podobnie jak wiatr, jest niewidoczny do momentu, gdy nie unosi z ziemi pyłu. Gdy zaczyna go unosić, to staje naszym oczom zjawisko przypominające trąbę powietrzne lub, jak kto woli, tornado.
Jednak zasada powstawania trąby pyłowej jest zupełnie odmienna od tego, jak rodzi się tornado. Przede wszystkim trąba pyłowa nie potrzebuje superkomórki burzowej, a więc również mezocyklonu. Nie spotkamy jej więc podczas deszczowej czy burzowej aury, lecz w słoneczny dzień, gdy nic nie zapowiada pojawienia się aż tak gwałtownego zjawiska.
Trąba pyłowa jest dużo słabsza od trąby powietrznej, rzadko kiedy prędkość jej obrotu przekracza 100 km/h. Najczęściej też ma kilka do kilkunastu metrów średnicy oraz żyje kilka sekund, rzadziej kilkadziesiąt sekund, a jeszcze rzadziej kilka lub kilkanaście minut. Pokonuje przy tym nieduże odległości, zwykle kilkadziesiąt metrów, rzadko kiedy kilkaset metrów.
Choć lej jest najczęściej zbyt słaby, aby nas porwać, to jednak może nas porządnie potarmosić, piasek może dostać się nam do oczu i ust, możemy też zostać zranieni ostrym przedmiotem, który trąba uniesie w powietrze. Nie raz dochodziło do takich zdarzeń. Diabełki porywały dmuchane zamki z dziećmi, przewracały namioty czy uniemożliwiały rozgrywki sportowe.
Pierwsze w tym sezonie diabełki szalały już m.in. nad polami w gminie Miękini na Dolnym Śląsku czy też na plaży nad zalewem w Kobylej Górze w Wielkopolsce. W tym ostatnim przypadku wir mocno wystraszył spokojnie opalających się plażowiczów i zdemolował ich sprzęt plażowy, co możecie zobaczyć na poniższym nagraniu.
Opublikowany przez Sebastian Pałat 31 maja 2018
W Polsce trąby pyłowe pojawiały się na bałtyckich plażach, nad jeziorami, a nawet w centrum Krakowa. Tak było 25 kwietnia 2008 roku, gdy trąba pyłowa pojawiła się na skrzyżowaniu al. Krasińskiego i ul. Kościuszki. Lej zaczął zasysać piasek na torowisku tramwajowym i unosić go do góry. Zniknął dopiero, kiedy wjechał w niego tramwaj.
Jej szczątki widoczne były jeszcze przez jakiś czas ponad siecią trakcyjną. Motorniczy wykazał się brakiem wyobraźni, ponieważ wiatr w trąbie pyłowej wiał z dużą prędkością i mógł spowodować uszkodzenie trakcji lub tramwaju.
Gdy widzimy trąbę pyłową, lepiej się do niej nie zbliżać, ponieważ wiatr może nas unieść, zdarzały się też przypadki uszkodzenia lub utraty wzroku z powodu unoszącego się z dużą prędkością piasku, pyłu czy kamieni.
Trąba pyłowa ma też swoje odpowiedniki w zależności od miejsca i materii, którą unosi. W górach można spotkać trąby śnieżne, a podczas gigantycznych pożarów pojawiają się trąby ogniowe.
Źródło: TwojaPogoda.pl