W Polsce skutki występowania kwaśnych deszczy najlepiej widoczne są przede wszystkim w Sudetach. Hektary drzew stoją tam ogołocone z liści. Już z odległości kilku kilometrów można dostrzec dziury wśród drzew porastających górskie stoki. Te cmentarzyska to efekt działalności człowieka w miastach, najczęściej położonych u samych stóp degradowanych gór.
Z biegiem lat, obszarów dotkniętych kwaśnymi deszczami przybywa, i prognozuje się, że za kilkanaście lat ponad połowa lasów może zniknąć, w samych tylko Karkonoszach. Kwaśne deszcze powstają głównie na skutek emisji tlenków siarki i azotu. Związki chemiczne łączą się z kropelkami wody zawartymi w atmosferze, zarówno w postaci deszczu, jak i mgły.
Następnie zaczynają opadać na drzewa i powierzchnię ziemi, powodując ich degradację. Przeniknięcie skażonych kropelek do gleby może zanieczyszczać ujęcia wody pitnej, zmieniać odczyn pH ziemi i czynić ją niezdatną do uprawy, uszkadzać liście i igiełki na drzewach. Rośliny nie mogą pobierać substancji odżywczych ze skażonej gleby, co powoduje ich obumieranie i osłabienie ochrony przed szkodnikami.
To z kolei skutkuje wylesieniem i dalszą degradacją gleby, mającej coraz większe problemy z pochłanianiem wody. Może wówczas dochodzić do osunięć ziemi. W Sudetach, gdzie zjawisko „morza chmur" jest częste, występowanie kwaśnych deszczy jest szczególnie silne.
Ma to w znacznej mierze związek z emisjami siarki przez zakłady przemysłowe w Czechach, które w ciągu zaledwie 20-30 ostatnich lat straciły w Sudetach niemal wszystkie swoje obszary leśne. Straty próbuje się ograniczać sadzeniem młodych drzew, ale proces degradacji lasów jest szybszy niż wzrastanie nowoposadzonych młodników.
Kwaśne deszcze mają wpływ także na nasze zdrowie, a zwłaszcza wszystkich tych, którzy odwiedzają sudeckie zdroje. Pierwsze uzdrowiska w Polsce zaczęły powstawać w latach 20. ubiegłego wieku. Wówczas z powodu dopiero rozwijającego się przemysłu, powietrze było tam bardzo czyste i tym samym zdrowe.
Uzdrowiska przestały spełniać swoje zamierzenia po II Wojnie Światowej, na skutek gwałtownego rozwoju przemysłowego. W latach PRL-u sytuacja była najgorszą z możliwych. W Sudetach kwaśne deszcze padały na położone pośród lasów uzdrowiska, gdzie wypoczywano w zupełnej nieświadomości wynikających z tego zagrożeń.
Jak możemy się dowiedzieć z poniższego materiału, wyemitowanego w „Dzienniku Telewizyjnym” w 1988 roku, zajmowaliśmy wtedy niechlubne drugie miejsce w Europie pod względem emisji dwutlenku siarki, a także drugie miejsce w stopniu zanieczyszczania Bałtyku.
Obszary zagrożenia ekologicznego obejmowały aż 11 procent powierzchni Polski! Jak twierdzi lektorka: „W Sudetach, to już katastrofa”. W 1986 roku zaledwie 11 procent zanieczyszczeń gazowych było usuwanych z powietrza.
Od kilkunastu lat emisja trujących związków chemicznych zmniejsza się, jednak jesteśmy dopiero na początku długiej drogi ku ochronie środowiska i zdawaniu sobie sprawy z tego, jak cenne jest ono szczególnie tam, gdzie wypoczywamy.
Źródło: TwojaPogoda.pl / Dziennik Telewizyjny.