Komar. Fot. Pixabay.com / FotoshopTofs.
W pierwszej połowie maja z powodu chłodów liczba kleszczy zmniejszyła się. Jednak na krótko, bo obecne ocieplenie ponownie zwiększyło ich aktywność. Jak informują służby medyczne, od początku roku odnotowano już ponad 600 zachorowań na boreliozę, a to największa liczba od lat.
Przez cały ubiegły rok zachorowań na boreliozę było 21 tysięcy, a to o 55 procent więcej niż zarejestrowano w 2015 roku i aż dziesięciokrotnie więcej niż na początku tego wieku. Wszystko wskazuje na to, że w tym roku rekord ten zostanie pobity.
Póki co ocieplenie przebiega sucho i słonecznie, ale to się zmieni od najbliższego weekendu (20-21.05), ponieważ zaczną się pojawiać przelotne, ale chwilami intensywne deszcze i burze, które mogą nam towarzyszyć niemal codziennie i to przez większą część drugiej połowy maja.
Tymczasem ciepła i mokra aura sprzyja mnożeniu się nie tylko kleszczy, ale też komarów. Temperatura wahająca się popołudniami między 20 a 25 stopni, a także lokalne zalania po opadach pochodzenia burzowego, to ulubione warunki bytowe komarów rennych, mniejszych niż inne gatunki, a przy tym niezwykle złośliwych, żerujących nawet w pełni dnia.
Miliony na walkę z komarami
W ostatnich latach popularne stało się masowe zwalczanie komarów w większych miastach za pomocą środków chemicznych. Jest to bardzo kosztowne, ale efekty są imponujące. Jednym z miast, które na walkę z komarami przeznacza corocznie największe fundusze, jest Wrocław.
Tamtejszy prezydent powtarza, że mieszkańcy nie muszą się przejmować komarami, bo na przeważającym obszarze miasta po prostu ich nie ma. Turyści, którzy nie wierzą w takie zapewnienia, po przyjeździe sami się przekonują, że to prawda. Jak to możliwe?
Wrocław wytoczył przeciw komarom cały arsenał środków chemicznych. Przyrodnicy wpadli na pomysł, który tak naprawdę jest stary jak świat, a jednak nigdy z niego nie skorzystano. Okazuje się, że do stawów w różnych częściach miasta wpuszczono karasie, słonecznice i liny, które zjadają larwy komarów. Ostatecznie komarów jest dużo mniej, a miejscami nie ma ich w ogóle.
Tymczasem środki chemiczne mogą się okazać zgubne, ponieważ pogoda nie zawsze sprzyja ich użyciu. Aby ręczne rozpylacze chemiczne, jak i środki zrzucane ze śmigłowców były wydajne, potrzebna jest sucha i słoneczna aura. Dlatego też w mokre dni akcje odkomarzania skazane są na niepowodzenie.
Gdy pogoda się poprawia, znów można walczyć z komarami środkami nienaturalnymi. Na tereny lęgowe komarów są zrzucane zupełnie niegroźne dla człowieka i zwierząt substancje chemiczne. Atakowane są przede wszystkim komary dorosłe.
Pamiętajmy, że kąsają nas wyłącznie samice, które stanowią aż 90 procent wszystkich komarów, ponieważ samce nie są krwiożercze i żywią się jedynie pyłkami kwiatów. Jedna samica jest w stanie złożyć nawet 300 jaj z których z 230 wyklują się komarzyce.
Niebieski przyciąga komary
Aby nie zachęcać owadów do upuszczania nam krwi, warto zastosować obronę za pomocą kolorów. Jako, że owady nie są szczególnie bystre, a ich terenem lęgowym jest woda, to przyciąga je niebieski kolor naszego ubrania, w myśl zasady: niebieskie = woda.
Warto więc nosić ubrania w neutralnych barwach, np. białe lub szare, które w gorące dni dodatkowo będą odbijać promienie słoneczne. Mniej się spocimy, a przecież zawarty w pocie kwas masłowy przyciąga zarówno komary, jak i kleszcze.
Źródło: