Gigantyczna ulewa przeszła w niedzielę (7.05) wieczorem nad Białymstokiem. W ciągu zaledwie 3,5 godziny spadło aż 70 mm (litrów na metr kwadratowy powierzchni) deszczu. To więcej niż zgodnie z normą wieloletnią, wynoszącą 64 mm, powinno spaść przez cały maj.
Jak dużo to deszczu? Wystarczy wyobrazić sobie kwadratowe naczynie o ścianach równych długości 1 metra każda. Gdybyśmy wlali tam tyle deszczu, ile spadło na stolicę Podlasia, to poziom wody sięgałby 7 cm. Takimi kwadratami moglibyśmy pokryć całe miasto.
Jednak z wyżej położonych miejsc woda spływa do obniżeń, co lokalnie zwiększa jej poziom. Stąd też woda zgromadzona w parkingach podziemnych, pod wiaduktami, w piwnicach czy w obniżeniach ulic, sięgała nawet wysokości ponad pół metra. Strażacy wiele godzin odpompowywali wodę. Ruch w całym mieście stanął, nie kursowały autobusy. Policja poprosiła mieszkańców o pozostanie w domach.
W sumie w ciągu ostatniej doby spadło na miasto aż 84 mm deszczu. Ulewa rozpoczęła się o 17:32 a skończyła o 21:02. Jej apogeum miało miejsce o 17:56, kiedy w ciągu jednej minuty potrafiły spaść 3 mm deszczu. Jak podaje Radio Białystok, część miasta nie ma prądu. Na wylotówce w kierunku Warszawy wichura powaliła drzewo na samochód, w którym znajdowały się dwie osoby. Na szczęście nic im się nie stało.
Zdjęcie z radaru meteorologicznego IMGW-PIB wskazuje, że ulewa była skutkiem oddziaływania miejskiej wyspy ciepła, ponieważ zdecydowane nasilenie się opadów nastąpiło bezpośrednio nad Białymstokiem. Na przyległych obszarach padało dużo słabiej.
Dane z radaru opadów. Żółto-pomarańczowy kolor oznacza maksymalne natężenie opadów, które kumuluje się bezpośrednio nad Białymstokiem. W innych częściach regionu opady są dużo słabsze, na co wskazują różne odcienie niebieskiego. Fot. IMGW-PIB.
Naukowcy udowodnili, że pełne betonu i asfaltu miasta mają poważny wpływ na pogodę. W pogodne dni pochłaniają one gigantyczne ilości ciepła. Im bliżej centrum miasta, tym temperatura powietrza jest wyższa. Wśród zwartej zabudowy temperatura potrafi być nawet o 10-15 stopni wyższa od tej mierzonej na mniej zabudowanych i bardziej zazielenionych przedmieściach.
Po ciepłym dniu betonowa zabudowa zaczyna oddawać ciepło, stanowiące dla przechodzących nad miastem chmur deszczowo-burzowych swoiste paliwo, które je napędza. W efekcie natężenie opadów rośnie i może się skończyć tak, jak w Białymstoku.
Fot. Twitter / @Marekmulti.
Poprzednio część Białegostoku znalazła się pod wodą 28 lipca 2016 roku po ulewie, podczas której spadły 43 mm deszczu. Takie są właśnie skutki nieodpowiednio przygotowanego systemu kanalizacji burzowej, gdzie woda mogłaby odpływać z zabetonowanych części miasta.
Źródło: