FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Skąd się biorą przymrozki w czasie zimnych ogrodników?

Zimni ogrodnicy są wiosennym przeciwieństwem babiego lata. Najbardziej obawiają się ich rolnicy i sadownicy, ponieważ przymrozki powodują szkody wśród upraw. Dlaczego w maju dochodzi do tak znacznych ochłodzeń i czy w tym sezonie będą one niszczycielskie?

Począwszy od nocy z poniedziałku na wtorek (8/9.05) do nocy z czwartku na piątek (11/12.05) spodziewamy się nocnych i porannych przymrozków na większym obszarze Polski. Szczególnie duże spadki temperatur nastąpią we wtorek (8.05) i w środę (9.05) w okolicach wschodu Słońca. Wówczas na wysokości 2 metrów może być do minus 3 stopni (lokalnie do minus 5 stopni), a przy gruncie do minus 5 stopni (lokalnie do minus 8 stopni).

W przyrodzie nic nigdy nie ma wyraźnego początku i końca. Mimo, iż zazwyczaj ostatnim zimowym miesiącem jest marzec, to jednak bardzo często zdarza się, że dwa miesiące później wracają chłody, niekiedy okazują się one bardzo silne.

Na przestrzeni kilkudziesięciu ostatnich lat trend większych spadków temperatury w maju był bardzo wyraźny, szczególnie w drugiej dekadzie miesiąca z apogeum między 12 maja a 15 maja.

W tych dniach kościół katolicki wspomina świętych: Pankracego (12 maja), Serwacego (13 maja) i Bonifacego (14 maja), a także świętą Zofię (15 maja). Stąd też wśród sadowników i ogrodników przyjęło się powiedzenie: "Pankracy, Serwacy i Bonifacy, to na ogrody źli chłopacy" lub "Pankracy, Serwacy i Bonifacy to wielcy dziwacy, a każdy zimnem raczy". Ich znajomą jest "zimna Zośka".

Prawdopodobieństwo wystąpienia w tym czasie przymrozków jest spore i wynosi 35 procent. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę kilka dni przed, jak i po zimnych ogrodnikach to ryzyko przymrozków wzrasta do 50 procent. Klimatolodzy zaobserwowali również drugi okres większych ochłodzeń, który przypadał tuż po 20 maja.

On bywał znacznie poważniejszy w skutkach, ponieważ większość roślin do tego czasu zaczyna wydawać kwiaty, które są najmniej odporne na bardzo niskie temperatury. Majowe fale chłodów rzadko kiedy bywały pojedyncze, zazwyczaj pojawiały się dwukrotnie i nie trwały dłużej niż tydzień.

Przyczyną ochłodzeń są wyże stacjonujące nad zachodnią Europą i niże znad wschodniej części kontynentu, które ściągają znad Arktyki zimne powietrze. Szczególnie silne przymrozki mają miejsce, gdy klin wyżu sięga Polski, zapewniając wówczas bezchmurne niebo w nocy i o porankach.

Ciepło zalegające w gruncie i tuż przy nim zaczyna promieniować w przestrzeń kosmiczną, nieograniczane warstwą chmur. To sprawia, że temperatura gwałtownie obniża się, osiągając swoje minimum w okresie wschodu Słońca, a więc między godziną 4:00 a 6:00. To właśnie wtedy przymrozki sieją największe spustoszenie.

Najpoważniejsze zagrożenie stanowią dla rzepaku i pszenicy ozimej, warzyw oraz truskawek, moreli, brzoskwiń, czereśni i wiśni. Im bliżej gleby, tym temperatura jest niższa. Wystarczy, że na niebie zgromadzi się więcej chmur, a temperatura spada wolniej i przymrozki są mniej niszczące.

Na tle historii zdarzało się, że temperatura spadła na wysokości 2 metrów do blisko minus 10 stopni, a przy gruncie jeszcze bardziej. W ostatnich latach ochłodzenia były ciut lżejsze, ale i tak niszczycielskie, bo np. w 2011 roku notowaliśmy minus 7 stopni, a przy gruncie minus 11 stopni.

Majowe ochłodzenia są przeciwieństwem ociepleń październikowych i listopadowych. Wtedy mówimy o babim lecie. Układy baryczne są wówczas odwrócone. Wyż tym razem znajduje się na wschodzie, a niż na zachodzie. Ściągają one do nas bardzo ciepłe powietrze znad północnej Afryki i krajów Bliskiego Wschodu.

Źródło:

prognoza polsat news