FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Tajemnicze zjawisko, które przeraziło słynnego malarza

Dotychczas nierozwiązana tajemnica krwistego nieba ze słynnego obrazu "Krzyk" pędzla norweskiego malarza Edwarda Muncha, który swoje dzieło stworzył u kresu dziewiętnastego wieku, może zostać wyjaśniona. Pojawiła się właśnie nowa, interesująca hipoteza.


Obraz "Krzyk" Edwarda Muncha. Fot. Wikipedia.

Czy jeden z najsłynniejszych obrazów końca dziewiętnastego wieku przedstawia jedne z najstraszliwszych wydarzeń w historii ludzkości? Dotychczas tak właśnie myślano. Po ponad 100 latach od stworzenia przez norweskiego malarza Edwarda Muncha obrazu "Krzyk", naukowcy odkryli, że może on przedstawiać jedną z największych erupcji wulkanicznych w spisanej historii.

Rankiem 27 sierpnia 1883 roku na jednej z indonezyjskich wysp z niewiarygodną siłą eksplodował potężny wulkan Krakatau, a z jego wnętrza w niebo wzbiły się niespotykane ilości popiołu ogarniające z czasem niemal całą planetę, a zwłaszcza tereny dalekiej północy. Były to tak wielkie ilości pyłu, że ich opadanie trwało przez następne 10 lat.


Wulkan Krakatau przed gigantyczną erupcją z 1883 roku. Fot. fthmb.tqn.com

Gwałtowna erupcja, która była słyszana tysiące kilometrów od Indonezji, nawet w samym sercu Australii, wyzwoliła oceaniczną aż 40-metrową falę tsunami, która obeszła połowę globu i stała się bezpośrednią przyczyną śmierci aż 40 tysięcy ludzi na wyspach Indonezji. Niebo codziennie przy zachodzie Słońca przybierało apokaliptyczny kolor głębokiej czerwieni.

Obraz został namalowany w Norwegii 10 lat po erupcji wulkanu Krakatau, czyli w czasie, gdy Europa po wojnie francusko-pruskiej pogrążona była w skrajnej nędzy, na popularności zyskiwał dekadentyzm, a ludzie oczekiwali czasów ostatecznych związanych z końcem wieku. Według naukowców obraz miał pokazywać ludzkie emocje i strach przed nieznanym zjawiskiem.


Reprodukcja obrazu "Krzyk" Edwarda Muncha. Fot. theartist.me

Jednak podczas ostatniego zjazdu Europejskiego Towarzystwa Nauk Geologicznych w Wiedniu norweska badaczka z Uniwersytetu Oslo zaprezentowała zupełnie nową teorię dotyczącą przerażającego, krwistego nieba na obrazie Muncha.

Helen Muri jest zdania, że jej rodak namalował obłoki perłowe, które pojawiają się w okresie zimowym nad Skandynawią. Są to polarne chmury stratosferyczne, które występują na obszarach polarnych na wysokości od 15 do 30 kilometrów nad ziemią, a więc już w stratosferze.


Obłoki perłowe.

W tej warstwie naszej atmosfery wilgotność powietrza jest minimalna i dlatego też nie dochodzi w niej do zjawiska parowania, a więc nie tworzą się zwyczajne chmury. Jednak w okresie zimowym, gdy temperatury są bardzo niskie, często przekraczają minus 70-80 stopni, formują się obłoki zbudowane głównie z kryształków lodowych.

W ich składzie wyróżnić można także kwas siarkowy i azotowy. Dzięki temu obłoki te są zdolne odbijać promienie słoneczne w taki sposób, że wyglądają jakby świeciły kolorami tęczy o świcie i zmroku. Można je też porównać do plamy benzyny.


​Obłoki perłowe.

Powstawanie tych chmur jest silnie związane z ilością ozonu w atmosferze, a dokładniej jej znacznym ubytkiem z powodu niskich temperatur w stratosferze, a więc także z występowaniem dziury ozonowej.

Czy można je porównać do intensywnych, pofalowanych barw na obrazie Muncha? Z zapisów historycznych dowiadujemy się, że pod koniec dziewiętnastego obłoki perłowe były obserwowane nad Norwegią.

Wiemy też, że Edward Munch zimą z przełomu 1891 i 1892 roku bywał w Oslo, którego panorama widoczna jest na obrazie "Krzyk". Natchnieniem do namalowania obrazu było zjawisko, które Munch opisuje w swoim pamiętniku pod datą 22 stycznia 1892.


Obraz "Lęk" Edwarda Muncha. Fot. Wikipedia.

"Szedłem wieczorem drogą z dwójką przyjaciół, zatrzymałem się, oparłem o płot, poczułem wyczerpanie. Spojrzałem na Słońce zachodzące za fiordem i wtedy nagle niebo zrobiło się czerwone jak krew. Znajomi poszli dalej, a ja stałem i drżałem z niepokoju, słyszałem wielki krzyk przeszywający naturę. Namalowałem ten obraz, chmury pełne krwi, krzykliwy kolor. Krzyk".

Rok później powstał kolejny obraz Muncha zatytułowany "Lęk". Różni się on od "Krzyku" tym, że zamiast krzyczącej postaci i dwóch osób w tle, mamy znacznie więcej postaci, które wydają się być zlęknione tym, co dzieje się na niebie.

Naukowcy twierdzą, że nie należy się doszukiwać w obu obrazach jakiś nadzwyczajnych zjawisk atmosferycznych, ponieważ w okresie ich malowania Munch cierpiał na poważne zaburzenia nerwowe i psychiczne, które uzewnętrznił na dziełach w postaci intensywnych barw i zniekształconych sylwetek. Niemniej jednak obraz nadal będzie pobudzać wyobraźnię.

Źródło:

prognoza polsat news