Japończyk Yu Muroga po południu 11 marca 2011 roku jak co dzień wracał do domu z pracy samochodem. Miała to być zwyczajna podróż ulicami jednego z nadmorskich miast w prefekturze Miyagi, na wschodnim wybrzeżu Japonii. Nawet mu przez myśl nie przeszło, że za chwilę stanie się ofiarą niewyobrażalnego kataklizmu i będzie musiał walczyć o życie.
4-minutowe nagranie z kamery samochodowej rozpoczyna się od jazdy wąskimi uliczkami. Gdy Muroga zatrzymuje się na pasach, dochodzi do potężnego wstrząsu. Trzęsie tak mocno, że osoba stojąca na chodniku w maseczce przeciwsmogowej z trudem zachowuje równowagę. Wstrząs przesuwa samochody, drżą budynki, kołyszą się drzewa.
Nieco ponad godzinę później, gdy Muroga dojeżdża już do domu, niespodziewanie ulice zaczyna zalewać woda. Nie ma już czasu na ucieczkę. Wokół samochody zostają w oka mgnieniu uniesione przez tsunami niczym łupinki orzechów. Jedni kierowcy uszli z życiem, inni nie mieli tyle szczęścia.
Muroga, który ocalał, po opadnięciu wody odnalazł swój samochód i zabrał kamerkę. Okazało się, że nie została ona uszkodzona. Dzięki temu możecie zobaczyć ten wstrząsający film, który nie powstał w Hollywood, lecz trudny do wyobrażenia spektakl zgotowała Japończykom sama natura.
Tsunami okazało się śmiercionośne. Według ostatecznych bilansów zginęło 11,450 osób, 2562 osoby wciąż pozostają zaginione w odmętach Pacyfiku, a 6152 osoby trafiły do szpitali z różnymi obrażeniami. Nigdy wcześniej w Japonii nie było tak silnego wstrząsu, który trwał 6 minut i osiągnął dziewiątkę w skali pomiarów sejsmologicznych.
Źródło: