Kwiecień plecień, bo przeplata, trochę zimy, trochę lata. Porzekadła ludowe zwykle się nie sprawdzają, ale z tym jest inaczej. W kilku słowach zawarta została cała pogodowa esencja tego miesiąca, który może nam przynieść zarówno mróz, jak i upał.
Ostatnich kilka lat było tego najlepszym dowodem. W 2012 roku kwiecień nie był jakoś szczególnie ciepły pod względem średniej miesięcznej temperatury. A to dlatego, że jego początek był zupełnie odmienny od końca.
Pierwszy tydzień przyniósł znaczne spadki temperatury. W niektórych miastach, gdzie temperatura obniżyła się do minus 8 stopni, tak silnych przymrozków nie było od ponad 20 lat.
Nie odczuliśmy jednak zbyt dotkliwie tych rekordów, ponieważ pojawiły się one na tylko jeden dzień. Zarówno poprzedniego dnia, jak i następnego, mróz był dużo lżejszy, a popołudnie przyniosło w miarę wysokie temperatury.
Szybko zapomnieliśmy jak zimno było na początku miesiąca, bo kwiecień zakończył się największą falą upałów w całej historii pomiarów meteorologicznych. 28 kwietnia w Słubicach w woj. lubuskim odnotowano oficjalnie 31,6 stopnia. Rekordy ciepła wszech czasów posypały się w wielu miastach, a my rozmarzyliśmy się o lecie.
Jeszcze wtedy nawet przez myśl nam nie przeszło, że za rok będzie dużo gorzej. Początek kwietnia 2013 roku przyniósł kontynuację tego, co mroziło nas i zasypywało w marcu. Po raz pierwszy od lat temperatura utrzymywała się poniżej zera przez całą dobę na przeważającym obszarze kraju.
Znów posypały się rekordy, zwłaszcza tam, gdzie nie odnotowano ich przed rokiem. Jednak i tak większość kwietniowych rekordów zimna pozostała w latach 80. i 90. ubiegłego wieku, zwłaszcza w kwietniach 1981, 1986, 1989, 1990 i 1996.
Krajowy rekord zimna dla okresu powojennego odnotowano 1 kwietnia 1977 roku w Jeleniej Górze u stóp Karkonoszy, gdzie było minus 14,5 stopnia. Jednak przed II wojną światową bywało znacznie zimniej, nawet blisko minus 20 stopni. Kwiecień sprzed 4 lat okazał się pierwszym ze średnią temperaturą poniżej normy od 10 lat.
Zimowy początek kwietnia w 2013 roku w Rybniku w woj. śląskim. Fot. Mateusz.
W ostatnich latach obawialiśmy się powtórki, zwłaszcza, że zima nie była sroga i mało kto spodziewał się, że równie ciepła będzie wiosna. W 2014 roku rzeczywistość okazała się zgoła inna, bo cieszyliśmy się prawdziwą eksplozją roślinności. Kwiecień zapisał się jako najcieplejszy od 3 lat.
Jednak przed rokiem już tak kolorowo nie było, bo mimo iż kwiecień zapisał się ciepło, głównie za sprawą bardzo ciepłych popołudni, to jednak niebo było pogodne, a to spowodowało, że noce i ranki przez prawie całą drugą połowę miesiąca przynosiły przymrozki, które spędzały sen z powiek rolnikom, sadownikom i ogrodnikom.
Klimatyczne oblicze kwietnia
Bardzo istotna informacja jest taka, że kwiecień jest jedynym miesiącem, który nie przyniósł w ostatnim dziesięcioleciu średniej miesięcznej temperatury na poziomie 0,5 stopnia poniżej normy, w skali całego kraju. Co to może oznaczać?
Anomalie średniej temperatury dla kwietnia w latach 1951-2016 w Polsce w stosunku do średniej dla wielolecia 1971-2000 oraz wartość trendu. Serie zostały wygładzone 10-letnim filtrem Gaussa (czarna linia). Dane: IMGW.
Że prawdopodobieństwo chłodnego, a nawet zimnego kwietnia, znacząco wzrasta z każdym kolejnym rokiem. Być może znajdujemy się u jego progu, a może przyjdzie on dopiero za rok. Ostatnie zimne kwietnie mieliśmy w latach 2003, 1997 i 1958 (najzimniejszy), ciepłe zaś w latach 2011, 2009 i 2000 (najcieplejszy).
Aż ciarki przechodzą po plecach, gdy spojrzy się na 10 zimnych kwietniów, które jeden za drugim występowały w latach 1973-1982. Ten ostatni był zdecydowanie najzimniejszy. Na szczęście kolejny był dużo cieplejszy. Ostatni lodowaty kwiecień mieliśmy w 1997 roku, czyli równo 20 lat temu.
Kwiecień zwykle jest najzimniejszy w północnych regionach kraju (średnia 5-6 stopni), zaś najcieplejszy na południu (8-9 stopni). Najmniej deszczu spada na Kujawach, Mazowszu i w Wielkopolsce (30 mm), a najwięcej na Górnym Śląsku, w Małopolsce i na Podkarpaciu (60 mm).
Największe usłonecznienie notowane jest na północy kraju (180 godzin), a najmniejsze na południu (130 godzin). Może sypać śnieg, ale tworzący pokrywę śnieżną jedynie krótkotrwale, mogą też pojawiać się burze. To oczywiście jedynie statystyka klimatologiczna. A jak będzie naprawdę?
Źródło: