Po trzęsieniu ziemi w Nepalu. Fot. belfastlive.co.uk
Socjolodzy przeprowadzili sondę wśród nieco ponad tysiąca Amerykanów. Aby badania jak najbardziej odzwierciedlały amerykańskie społeczeństwo, dobrano osoby według płci, zawodu, wykształcenia, religii i miejsca zamieszkania.
Sonda wykazała, że 56 procent Amerykanów zgadza się lub prawie zgadza, że Bóg kontroluje wszystkie wydarzenia mające miejsce na naszej planecie. 44 procent badanych jest zdania, że klęski żywiołowe mogą być ostrzeżeniem dla nas od Wszechmogącego. Z kolei 29 procent respondentów, sądzi, że Bóg czasem karze cały naród za grzechy kilku osób.
Według socjologów człowiek woli szukać przyczyny kataklizmów naturalnych w sprawach boskich niż przyznać, że jest to zjawisko całkowicie przypadkowe i równie dobrze mogło się ono wydarzyć w innym miejscu świata.
Powódź w Kaszmirze. Fot. jornada.unam.mx
Olbrzymie znaczenie w konkretnych odpowiedziach miało wyznanie. Na przykład chrześcijanie znacznie częściej niż przedstawiciele innych religii przyznawali, że kataklizmy to swoisty znak od Boga. Klęski żywiołowe, gdy tracimy dorobek życia lub widzimy, jak życie innych ludzi drastycznie się zmienia, bardzo często skłaniają nas do refleksji na temat końca świata.
Dla 44 procent Amerykanów dramat jaki dotknął Japonię, Nepal, Haiti czy Etiopię, a także inne kataklizmy w ostatnich latach, mogą być wstępem do apokalipsy. Jednak więcej, bo 57 procent Amerykanów, jest zdania, że częstsze kataklizmy naturalne to wyłącznie efekt zmian klimatycznych.
Musimy jednak pamiętać o tym, że apokaliptyczne wydarzenia miały miejsce od zawsze, często zabijały miliony ludzi, ale zawsze po nich życie wracało do normy, a ludzie zapominali o najgorszym do czasu nadejścia kolejnego kataklizmu. Czy obawy ponad połowy Amerykanów są uzasadnione?
Źródło: 