FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Tama w Iraku może pęknąć. Tsunami zabije miliony ludzi

Olbrzymia zapora wodna na rzece Tygrys w Iraku może w każdej chwili pęknąć. Wyzwolona wówczas ponad 30-metrowa fala niczym tsunami przetoczy się przez największe miasta rujnując zabudowania i zabijając miliony ludzi. Czy można temu zapobiec?


Zapora wodna w rejonie Mosulu w Iraku. Fot. Repubblica.

W ostatnim czasie sen z powiek mieszkańcom Kalifornii spędzała zapora wodna Orroville, która na skutek rekordowych opadów deszczu i osunięć ziemi uległa na tyle poważnemu uszkodzeniu, że trzeba było błyskawicznie ewakuować 200 tysięcy okolicznych mieszkańców.

Jednak jak się okazuje, o wiele poważniejsze zagrożenie stanowi zupełnie inna zapora, znajdująca się w najbardziej zapalnym miejscu na świecie, w północnym Iraku, gdzie od ponad 2 lat trwają ciężkie walki między bojownikami tzw. Państwa Islamskiego a Kurdami i Armią Iracką.

Największą elektrownię wodną w Iraku, znajdującą się około 50 kilometrów na północ od Mosulu, latem 2014 roku zdobyli dżihadyści. Kontrolowanie jej dało im władzę nad sektorem energetycznym. Jednak na krótko, bo po nalotach międzynarodowej koalicji obiekt ponownie wrócił w ręce Kurdów.

Od tego czasu tama nie jest na bieżąco konserwowana. Inżynierowie zakładają najczarniejszy scenariusz, ponieważ zagrożenie dla zapory stanowią nie tylko ciężkie walki toczące się w jej sąsiedztwie, lecz również sama budowa geologiczna regionu.


Zapora wodna w rejonie Mosulu w Iraku. Fot. Azad Lashkari / Reuters.

Okazuje się bowiem, że w raporcie z 2006 roku, gdy budowla była badana przez Korpus Inżynieryjny Armii Stanów Zjednoczonych, stwierdzono, że jest to najbardziej niestabilna zapora na świecie. Pomimo kontrowersji, wzniesiono ją na skałach gipsowych, które ulegają silnej erozji przy kontakcie z wodą.

Zapora tym samym stanowi zagrożenie sama dla siebie. Konieczne są ciągłe prace konserwatorskie, w tym wypełnianie powstałych szczelin cementem, a te podczas starć nie są prowadzone na bieżąco.

Robotnicy, którzy niegdyś pracowali w liczbie 1500 przez całą dobę na trzy zmiany, uciekli podczas najazdu dżihadystów. Teraz pracuje tam zaledwie kilkadziesiąt osób, a to za mało, w dodatku nie ma co liczyć na regularne dostawy cementu. Iracki rząd podpisał umowę z jedną z włoskich firm na remont obiektu, ale z powodu walk nie wiadomo czy kontrakt w ogóle zostanie zrealizowany.

W raporcie Komisji Europejskiej z 2015 roku przeczytać możemy, że nawet częściowe przerwanie tamy w około 26 procentach spowodowałoby katastroficzne skutki.


Zapora wodna w rejonie Mosulu w Iraku.

Tymczasem główny inżynier zapory wodnej stwierdził, że tama grozi przerwaniem niemal w każdej chwili, a zalecenia irackiego rządu dla mieszkańców, aby nie zbliżali się do koryta Tygrysu na mniej niż 6 kilometrów, są żenujące. Dlaczego? Ponieważ jest to dalece niewystarczające.

Poziom wody na zaporze systematycznie podnosi się na skutek wiosennych roztopów. Woda będzie schodzić z gór jeszcze przez miesiąc. W tym czasie poziom wody wzrośnie powyżej 20 metrów, a grunt zacznie rozmiękać, grożąc stabilności tamy.

Eksperci obawiają się też, że dżihadyści będą dążyć do zniszczenia zapory, aby pozbawić życia jak najwięcej ludzi. Dowodem na to był incydent, do którego doszło w październiku ubiegłego roku. Bojownicy próbowali zbliżyć się do tamy konwojem pojazdów wypełnionych ładunkami wybuchowymi. W ostatniej chwili zostali zastrzeleni przez wojska kurdyjskie.

Już niewielki wybuch mógłby spowodować jej przerwanie, a następnie wpłynięcie 11 miliardów metrów sześciennych wody do koryta rzeki Tygrys. Gdyby do tego doszło, pędząca rzeką fala powodziowa, przypominająca swoim rozmiarem tsunami, osiągnęłaby zawrotną wysokość ponad 30 metrów. W bezpośrednim zagrożeniu znalazłoby się około pół miliona mieszkańców Mosulu i to w zaledwie 2 godziny po uszkodzeniu zapory.


Tygrys w okolicach Diyarbakır. Fot. Wikipedia / Bjørn Christian Tørrissen.

Następnie fala pełna niewypałów i toksycznych substancji z rafinerii popłynęłaby na południe, w międzyczasie przepływając przez większość irackich miast, a także tymczasowe obozy dla uciekinierów z obszarów opanowanych przez tzw. Państwo Islamskie, które zamieszkuje nawet milion osób.

Po 4 dniach fala dotarłaby do Bagdadu, gdzie mieszka ponad 8 milionów ludzi. Ludzie mieliby zaledwie 100 godzin na zabranie najpotrzebniejszych rzeczy i ucieczkę. Nikt nawet nie chce sobie wyobrażać, jak miałaby wyglądać ewakuacja takich mas ludzi.

Według raportu Organizacji Narodów Zjednoczonych dach nad głową straciłoby 4 miliony osób, pod wodą znalazłoby się lotnisko, sieć dróg uległaby zniszczeniu, przerwy w dostawach prądu potrwałyby 2 tygodnie, a przywrócenie dostaw wody pitnej kolejne tygodnie. Pod wodą znalazłyby się pola uprawne, a to oznacza brak żywności dla bardzo wielu mieszkańców.

Szacuje się, że wysokość fali kulminacyjnej sięgałaby w stolicy nawet 25 metrów, czyli niemal wysokości 10-piętrowego wieżowca. Liczba ofiar śmiertelnych, według najbardziej pomyślnego scenariusza, sięgałaby co najmniej 1,5 miliona, nie wspominając o zniszczeniach od Mosulu aż po brzegi Zatoki Perskiej.

Źródło:

prognoza polsat news