FacebookTwitterYouTubeIstagramRSS

Polak na rowerze okrążył biegun zimna. Było minus 45 stopni

42-letni Polak, Walerian Romanowski, zapisał się w słynnej Księdze Rekordów Guinnessa po tym jak przez 48 godzin, przy temperaturze minus 45 stopni, krążył wokół Ojmiakonu, rosyjskiej wioski nazywanej biegunem zimna północnej półkuli. Oto jego relacja.

Polacy biją kolejne rekordy mierząc się ze skrajnymi warunkami atmosferycznymi i własnymi słabościami. Kilka tygodni temu Małgorzata Wojtaczka stała się pierwszą Polką, która samotnie przemierzyła Antarktydę od wybrzeża aż po biegun południowy. Nieco wcześniej Joanna Mędraś zwyciężyła w lodowatym maratonie na Antarktydzie, pokonując 42-kilometrową trasę przy 20-stopniowym mrozie i porywistym wietrze.

Kolejny rekord do pobicia wyznaczył sobie również Walerian Romanowski, Polak pochodzący z Wileńszczyzny, który mieszka w Polsce od 25 lat. Wybrał się z ekipą, koordynatorem wyprawy Wawrzyńcem Kucem i fotografem Wacławem Łabą, do rosyjskiej Jakucji, najzimniejszego miejsca na północnej półkuli, gdzie niemal każdej zimy temperatura spada do minus 60 stopni, zaś w 1892 i 1933 roku zdarzyło się aż minus 68 stopni.

Kolarz zgodnie z planem miał w skrajnych warunkach bez chwili wytchnienia jeździć na rowerze bijąc rekord przejechanych kilometrów przy temperaturze spadającej do minus 50 stopni. 3-osobowa ekipa Polaków dotarła na daleki wschód Rosji samolotem. W Jakucku, skąd wyruszyli w drogę do Ojmiakonu, dołączyła do nich dziennikarka Julia Szadrina. Gdy przybyli do Ojmiakonu temperatura wynosiła minus 55 stopni.

Po kilkudniowej aklimatyzacji 42-letni kolarz rozpoczął bicie rekordu. W ciągu 48 godzin przejechał 360 kilometrów, krążąc po 3-kilometrowej pętli wokół Ojmiakonu. Temperatura przeważnie wahała się między 30 a 40 stopni poniżej zera, jednak o poranku spadła nawet do minus 45 stopni. Mieszkańcy rosyjskiego bieguna zimna dopingowali go na zmianę przez całą dobę.

Rewelacyjny wynik osiągnięty podczas wyprawy, której koszt wyniósł około 15 tysięcy dolarów, wkrótce trafi do Księgi Rekordów Guinnessa. Romanowski zanim wybrał się do Jakucji, musiał zbudować rower, który wytrzyma tak skrajne warunki. Na zwyczajny jednoślad nie miał co liczyć, bo przerzutki, hamulce czy amortyzatory bardzo szybko zamarzłyby, przekreślając jego szansę na pobicie rekordu.

Dlatego kolarz wcześniej odwiedził Laboratorium Badań Technoklimatycznych Politechniki Krakowskiej, gdzie w skrajnych temperaturach badane są najróżniejsze przedmioty i urządzenia. Specjalnie przygotowany przez niego rower okazał się niezawodny. Naukowcy z Politechniki Krakowskiej, która objęła patronat nad imprezą, przebadali Romanowskiego pod kątem wytrzymałości organizmu podczas wysiłku fizycznego w bardzo niskiej temperaturze.

Romanowski pobity rekord zadedykował go chorym na nowotwory krwi, a także zachęcił do wspierania fundacji DKMS, której misją jest znalezienie dawcy dla każdego pacjenta na świecie potrzebującego przeszczepienia szpiku lub komórek macierzystych.

Poniżej możecie przeczytać relację Waleriana Romanowskiego, którą opublikowana została na facebookowym profilu "Projekt VR":

"Miejscowość jest odległa 24 godzin nieprzerwanej jazdy samochodem terenowym w trudnym górzystym terenie. Jeszcze w Jakucku dołączyła do nas dziennikarka Julia Szadrina z News.ykt.ru., która początkowo miała przygotować jedynie reportaż z rekordu, ale jak się później okazało została równorzędnym członkiem naszego zespołu.

Po wstępnej aklimatyzacji i domowym odpoczynku wyruszyłem w swój 48 godzinny rowerowy maraton :-). Przejazd odbywał się po wytyczonej wcześniej okrężnej trasie na terenie wsi. Długość pętli wynosiła prawie 3000 m. Mieszkańcy Ojmiakonu żartowali, że z Polski przywieźliśmy wiosnę. W czasie 48 godzinnej jazdy miałem temp. w przedziale -30 C do -40 C, a najniższą -45 C :-), więc jak na Ojmiakon ciepło.

Jak się jeździ w tak niskich temperaturach? Na pewno całkowicie inaczej, niż w dodatnich. Trzeba ciągle walczyć o przetrwanie, pół godziny nieuwagi może skutkować powstaniem odmrożeń. Znacząca część wyprodukowanej energii jest zużywana na utrzymanie właściwej temperatury ciała.

Rekord miał w założeniu udowodnić możliwość przetrwania 48 godzin na rowerze w ostrych warunkach zimowych i przejechania odpowiedniego dystansu, nie korzystając z możliwości ogrzania organizmu w ciepłym pomieszczeniu. Posiłki i napoje miałem podawane w nieogrzewanej werandzie, gdzie nie było znacząco cieplej, najwyżej kilka stopni. Posiłki spożywałem co 2,5 godziny, według zaleceń dietetyka Pawła Grochowalskiego. Do diety wprowadziłem dodatkowo mięso z renifera oraz źrebięcinę i efekt był zdumiewający :-)

Po 24 godzinach jazdy non stop, spożytkowałem cały zapas kondycji wypracowanej z trenerem Arkiem Kogutem. W następnej dobie, sił i energii wystarczało jedynie na utrzymanie właściwej temperatury ciała. Trzeba było wyjątkowej mobilizacji i właściwej "wewnętrznej" argumentacji aby zmusić siebie do dalszej jazdy. Zastosowałem niestandardowe metody motywacji organizmu :-). Już wiem, że w czasie jazdy na prostych odcinkach można pozwolić sobie na coś co przypomina drzemkę, tylko odcinki techniczne wymagają większej koncentracji.

Po 40 godzinach jazdy, systemy grzewcze w butach przestały nadążać za stratami ciepła i byłem zmuszony zdjąć obuwie i usunąć problem. Jak się okazało, kilka warstw skarpet przymarzło do siebie i do poszycia butów, co spowodowało zwiększenie przewodności ciepła i jego zwiększony odpływ. Po wymianie skarpet i przywróceniu koloru stopy do wyglądu akceptowalnego mogłem kontynuować dalszą jazdę, a raczej walkę o przetrwanie... Udało się, ale był to niewątpliwie mój najtrudniej osiągnięty rekord."

Źródło:

prognoza polsat news