Autorzy artykułu opublikowanego w piśmie "Earth and Planetary Science Letters" donoszą, że pod zachodnią częścią Stanów Zjednoczonych odkryli gigantyczne depozyty dwutlenku węgla i pary wodnej.
Mówimy tutaj o obszarze o powierzchni 1,8 miliona kilometrów kwadratowych, który znajduje się na głębokości 350 kilometrów pod powierzchnią ziemi. To odkrycie determinuje ponowne przeszacowane pokładów węgla i wody wewnątrz naszej planety.
Zbiornik najprawdopodobniej powstał on wskutek tzw. wtłaczania pacyficznej płyty tektonicznej pod zachodnią część Ameryki Północnej. W warunkach bardzo wysokiej temperatury i ciśnienia dochodzi tam do zamiany węgla i wody w dwutlenek węgla (CO2) i parę wodną.
Na podstawie analiz i obliczeń, naukowcy oszacowali, że w górnej części płaszcza ziemskiego znajduje się teraz ok. 100 biliardów ton CO2. Dla porównania obecnie rocznie łącznie emitowane jest do atmosfery 35 miliardów ton CO2.
Gazy cieplarniane zgromadzone pod zachodnią częścią USA mogą powoli przedostawać się do atmosfery przez szczeliny w ziemi, gejzery czy wulkany. Naukowcy straszą, że gdyby do atmosfery przedostał się zaledwie 1 procent tych gazów, były to odpowiednik spalenia 2,3 biliarda baryłek ropy.
Istnienie tak głęboko położonego zbiornika węgla pokazuje, jak wielką rolę odgrywa wnętrze naszej planety w obiegu węgla, czego dotychczas sobie w ogóle nie wyobrażaliśmy.