Kataklizmy w ostatnich latach nas nie oszczędzają. W 2015 roku, jak i latem 2006 roku, borykaliśmy się z dotkliwymi suszami. W 2007 roku rolnicy stracili swe uprawy, gdy nawiedziły nas wyjątkowo późne przymrozki. Z kolei w 2010 roku przez rzeki kilkukrotnie przetoczyły się fale powodziowe.
Ludzie tracili dobytek całego życia, ale nawet w obliczu dramatu nasze władze nie sięgnęły po możliwość wprowadzenia stanu klęski żywiołowej. Za każdym razem zbiegało się to bowiem w czasie z ważnymi wydarzeniami politycznymi, którym ogłoszenie klęski mogłoby zaszkodzić.
I tak latem 2010 roku, podczas szalejących powodzi, stan klęski żywiołowej nie został wprowadzony, ponieważ zgodnie z konstytucją, trzeba byłoby odwołać wybory prezydenckie, zaplanowane na 20 czerwca. Tłumaczono wówczas, że pomoc poszkodowanym będzie udzielana w takiej skali, jakby stan klęski został ogłoszony.
Podobnie było w 2015 roku, gdy we wszystkich regionach Polski panowała susza, która dziesiątkowała uprawy. Rolnicy domagali się ogłoszenia klęski i uruchomienia pomocy, ale władze znów stawiały opór, bo kolejny raz zbiegło się to w czasie z wyborami, tym razem parlamentarnymi.
Konstytucja stanowi, że stan klęski żywiołowej "wprowadza się na czas oznaczony, niezbędny dla zapobieżenia skutkom klęski żywiołowej lub ich usunięcia, nie dłuższy niż 30 dni. Stan ten może zostać przedłużony na czas oznaczony, w drodze rozporządzenia Rady Ministrów, za zgodą Sejmu". I co najważniejsze, "w okresie 90 dni od dnia zakończenia stanu klęski żywiołowej nie mogą się odbyć wybory ani referendum".
Jest jeszcze jeden powód dla którego władze z takim oporem wprowadzają stan klęski. Otóż na terenie objętym stanem klęski żywiołowej istnieje możliwość czasowego ograniczenia wolności i praw człowieka i obywatela.
W dużym skrócie oznacza to, że podczas powodzi ludzie mogą być ewakuowani ze swych domów z użyciem środków przymusu, jeśli zajdzie taka potrzeba, muszą pomagać przy działaniach mających zapobiec kataklizmowi, np. ustawianiu worków z piaskiem i zabezpieczaniu obwałowań, a także użyczać np. swoich samochodów, aby wozić nimi sprzęt.
Ustawa z 18 kwietnia 2002 roku niezbyt jasno określa te nakazy i zakazy, a to może oznacza, że na terenach dotkniętych kataklizmem doszłoby do starć wojska czy też gwardii z ludźmi.
Co ciekawe, ograniczania swobód obywatelskich, często daleko idących, nie obawiają się Amerykanie, znani z zaciekłych walk o swoje przywileje. W Stanach Zjednoczonych stan klęski żywiołowej najczęściej ogłaszany jest na podstawie prognoz meteorologicznych, nawet na kilka dni przed wystąpieniem kataklizmu.
Tak jest za każdym razem, gdy zbliża się cyklon tropikalny. Zanim jeszcze żywioł poczyni zniszczenia, przyszłym poszkodowanym mieszkańcom wysyłana jest pomoc. Wszystko przebiega tym samym sprawnie.
Także w krajach europejskich problemów ze stanem klęski się nie widuje. Gdy tylko dojdzie do kataklizmu, a powódź i susza z pewnością takowym są, to stan klęski jest błyskawicznie ogłaszany. Dlaczego mijają lata, aby nie bierzemy przykładu z naszych sąsiadów?
Źródło: