Zorza polarna to zjawisko świetlne występujące w górnych warstwach atmosfery czyli w jonosferze lub egzosferze na wysokości od 65 do 400 km nad powierzchnią Ziemi. Najczęściej w odległości 20-25 stopni od bieguna geomagnetycznego Ziemi - północnego lub południowego. Kolory zorzy polarnej są efektem reakcji cząsteczek wiatru słonecznego z cząsteczkami powietrza. Gdy smugi mają kolor czerwony to wówczas cząsteczki wiatru słonecznego wchodzą w reakcję z azotem, jeśli zielone wtedy z tlenem, inne są mieszaniną. Bardzo silne burze magnetyczne szalejące w górnych warstwach atmosfery ziemskiej powodują także zakłócenia w łączności satelitarnej i radiowej a emitowane podczas ich trwania promieniowanie rentgenowskie może być groźne dla pilotów i pasażerów samolotów lecących na wysokich szerokościach geograficznych.
Plamy na Słońcu, wybuchy i zorze polarne
Zorze polarne to przepiękne różnokolorowe wstęgi, zasłony lub smugi, falujące lub pulsujące na niebie, w szczególności w okolicach koła podbiegunowego, a niekiedy można je także podziwiać na średnich i niskich szerokościach geograficznych, czyli między innymi w całej Europie i w Polsce. Jednak nie wielu ludzi wie, że powstawanie zorzy polarnych ma bezpośredni związek z wybuchami plam słonecznych i ogólnie aktywnością Słońca. Gdy Słońce znajduje się w fazie szczytu aktywności, jak ostatnio miało to miejsce pomiędzy 2000 a 2002 rokiem, na jego powierzchni dochodzi do tworzenia się dużej ilości plam. Szczyt aktywności Słońca następuje regularnie co 11 lat. Wielkie plamy tworzą się jednak także poza szczytem aktywności Słońca jak na przykład miało to miejsce jesienią 2003 roku, kiedy to trio gigantycznych plam obfitowało w potężne wybuchy i rozbłyski zapisujące się w całej historii badań naszej dziennej gwiazdy.
Każdej nowo uformowanej plamie (grupie plam) nadawany jest kolejno numer, który ma na celu jej identyfikację. W skład plamy o danym numerze może wchodzić od kilku do kilkudziesięciu plam różnej wielkości. Plamy to nic innego jak miejsca gdzie temperatura jest o wiele niższa niż w pozostałych regionach powierzchni Słońca. Dzieje się tak na skutek otaczających plamę pól magnetycznych, czym są one silniejsze tym plama staje się większa i chłodniejsza a reakcje w niej zachodzące bardziej gwałtowne. W plamach co jakiś czas także dochodzi do eksplozji, czyli do wyrzutów materii i rozbłysków promieniowania rentgenowskiego o różnej sile, czym potężniejszy wybuch tym większe prawdopodobieństwo wystąpienia zorzy polarnej na Ziemi. Najlepsze warunki do powstania zorzy na średnich i niskich szerokościach geograficznych, czyli między innymi w Europie, w tym także w Polsce następują wówczas, gdy wybuchowi plamy towarzyszy koronalny wyrzut masy (tzw. CME) a ona sama znajduje się w bezpośrednim polu rażenia Ziemi, czyli w okolicach środka widocznej z Ziemi tarczy Słońca. Wówczas z plamy wyrzucana jest chmura silnie naładowanych cząstek elektronów i protonów, tzw. wiatr słoneczny, który od kilkunastu do kilkudziesięciu godzin po wybuchu, w zależności od siły wybuchu, dociera do naszej planety uderzając w ziemskie bieguny magnetyczne powoduje powstanie burzy magnetycznej, której efektem jest pojawienie się przepięknych zorzy polarnych.
Zorza polarna to zjawisko świetlne występujące w górnych warstwach atmosfery czyli w jonosferze lub egzosferze na wysokości od 65 do 400 km nad powierzchnią Ziemi. Najczęściej w odległości 20-25 stopni od bieguna geomagnetycznego Ziemi - północnego lub południowego. Kolory zorzy polarnej są efektem reakcji cząsteczek wiatru słonecznego z cząsteczkami powietrza. Gdy smugi mają kolor czerwony to wówczas cząsteczki wiatru słonecznego wchodzą w reakcję z azotem, jeśli zielone wtedy z tlenem, inne są mieszaniną. Na północnej półkuli aby zobaczyć zorzę polarną trzeba patrzeć w kierunku północnym. Najlepsze warunki do obserwacji zorzy mają miejsce około północy, wtedy kiedy ta część Ziemi na której się znajdujemy jest odwrócona przeciwnie do Słońca. Bardzo silne burze magnetyczne szalejące w górnych warstwach atmosfery ziemskiej powodują także zakłócenia w łączności satelitarnej i radiowej a emitowane podczas ich trwania promieniowanie rentgenowskie może być groźne dla astronautów, pilotów i pasażerów samolotów lecących na wysokich szerokościach geograficznych.
To fascynujące zjawisko na naszym polskim niebie pojawia się bardzo rzadko jednak ostatnimi czasy można było je podziwiać aż sześciokrotnie, a to za sprawą dużej aktywności Słońca, jak na tą fazę cyklu, w której obecnie się znajduje. Zorza pojawiła się raz w styczniu 2005 roku, dwa razy w listopadzie 2004 roku i trzy razy na przełomie października i listopada 2003 roku. W ostatnim czasie nasza dzienna gwiazda pokazała nam także swoje drugie oblicze i mieliśmy szansę nawet zarejestrować kilka rekordów. Na przykład we wrześniu 2005 roku zarejestrowano piąty najpotężniejszy rozbłysk w historii badań Słońca. Rozbłysk miał siłę X17.1 i nastąpił z plamy 798, którą uznano za jedną z najaktywniejszych w ostatnich kilkudziesięciu latach. Stało się tak z powodu tego, że w owej grupie plam doszło do 10 potężnych rozbłysków klasy X. W styczniu 2005 roku z plamy 720, podczas swojego pobytu po widocznej z Ziemi stronie Słońca, nastąpił gigantyczny wybuch i rozbłysk promieniowania rentgenowskiego o sile X7.1 w wyniku którego, jak informowali naukowcy, powstała najsilniejsza burza radiacyjna od czasu ostatniego szczytu aktywności Słońca, czyli od 1989 roku. Jesienią 2003 roku zanotowano najsilniejszy w historii badań Słońca rozbłysk o sile X45 który nastąpił z jednej z tria gigantycznych plam o numerze 486. Owej jesieni zanotowano także czwarty najpotężniejszy rozbłysk w historii badań Słońca. Nastąpił on także z plamy 486.
Wszystko o zorzy polarnej
Światło zorzy polarnej bez wątpienia należy do najwspanialszych widowisk w przyrodzie dostępnych ludzkim oczom. Ciemność nocy polarnej rozdzierają drżące łuki i wstęgi fioletu oraz błękitu, niebo przecinają jasne, zielone promienie z błyszczącymi czerwonymi końcówkami. Wspaniałe białe draperie o fantastycznej wewnętrznej strukturze zmieniają swe kształty i łączą się wielokrotnie w ciągu minuty. W tym samym czasie pasma pulsującego światła tworzą widok dający się porównać jedynie ze wspaniałym zachodem Słońca, lecz pozostający w nieustannym ruchu. Aczkolwiek mechanizmy powodujące zorzę są dość dobrze i przekonywająco wyjaśnione, to jednak pozostawała ona naukową zagadką przez wiele stuleci, a jej istnienie do dziś otoczone jest fascynującą mgiełką tajemniczości. W przeciwieństwie do tęczy, której usytuowanie pozornie zmienia się w zależności od pozycji obserwatora, zorza polarna zawsze umiejscowiona jest w określonych miejscach w górnych warstwach atmosfery. Ma ona postać podobnych do płomieni łuków, jednakże jej zadziwiający, nieziemski blask nie jest poświatą jakiegoś płomienia, lecz przypomina raczej światło wytwarzane przez wyładowania elektryczne w lampie neonowej. Zorze polarne - północna i południowa - najczęściej pojawiają się w dwóch pasach otaczających odpowiednio Biegun Północny i Biegun Południowy, w tak zwanych "strefach zorzowych". Zwykle rozciągają się z zachodu na wschód. Fakt, iż są niemal prostopadłe do kierunku wskazywanego przez igłę kompasową, każe przypuszczać, że mogą mieć coś wspólnego z polem magnetycznym Ziemi.
Arktyczne niebo, zwłaszcza na Alasce, w północnej Kanadzie, północnej Norwegii, na Spitsbergenie i Syberii stanowi znakomite tło dla najwspanialszych widowisk, gdyż jest ciemniejsze i czystsze niż niebo nad gęsto zaludnionymi obszarami Europy. Najlepszym okresem do obserwacji zorzy polarnej północnej jest luty, gdy nad północnymi regionami polarnymi przez całe tygodnie nieprzerwanie zalegają układy wysokiego ciśnienia barometrycznego. W tym okresie zorze można obserwować niemal podczas każdej nocy, gdy niebo jest czyste, chociaż w świetle Księżyca bywają one mniej wyraźne. Najjaśniejsze gwiazdy mogą być widoczne podczas trwania zorzy, ale jej blask jest dostatecznie silny, by móc przy nim czytać.
Zorza pojawia się zwykle jako długa, pofalowana wstęga lub kurtyna, aczkolwiek czasami wygląda niczym rozmyta, bezkształtna, lecz świecąca masa. Jeżeli widoczna jest niemal nad głową, to patrząc na jej dolną krawędź odnosi się wrażenie, iż jest niezwykle cienka i wysoka; czasami rozciąga się w górę na wysokość 400 kilometrów, choć niektóre zorze mają wysokość zaledwie 65 kilometrów. Najwyższe zorze występują zwykle w tych warstwach atmosfery, które są oświetlane promieniami słonecznymi, nawet jeżeli dla obserwatora na powierzchni Ziemi Słońce znajduje się pod widnokręgiem. Z powodu krzywizny naszego globu zorze takie, widziane w pobliżu widnokręgu, wydają się niskie. W rzeczywistości sięgają jednak wysoko w niebo, tyle że oddalone są o setki kilometrów.
Fakt, iż zorza polarna jest związana z polem magnetycznym Ziemi, nie wyjaśnia jeszcze przyczyn jej powstawania. Podziwiający jej jasne, pulsujące barwy grecki filozof Arystoteles stwierdził, że powietrze zmienia się w płynny ogień. Od wielu jednak lat wiadomo już, że zorze polarne wytwarzane są przez cząsteczki emitowane przez Słońce. Poruszają się one z tak olbrzymią prędkością, iż są zdolne przeniknąć głęboko w górne warstwy atmosfery ziemskiej, do jonosfery. Inwazja tych szybko poruszających się cząsteczek pobudza drobiny powietrza, które zaczynają wydzielać światło i w ten sposób powstaje zorza polarna. Rozmaite jej postacie są wytwarzane przez różnego rodzaju cząsteczki. Jasne zorze, rozciągające się na całym niebie i przechodzące przez wszystkie stadia rozwoju, wywoływane są przez rozwijające się na aktywnych obszarach powierzchni Słońca rozbłyski słoneczne. Dlatego ich natężenie zmienia się wraz z cyklem pojawiania się plam na Słońcu.
Wiadomości o cząsteczkach opuszczających Słońce i docierających do atmosfery ziemskiej są dość wiarygodne. Problemem jednak jest to, dlaczego i jak docierają do Ziemi tylko w określonych szerokościach. Obecnie tłumaczy się to za pomocą teoretycznego "modelu równowagowego". Magnetosfera (część ziemskiego pola magnetycznego, która rozciąga się w kosmos) działa niczym gigantyczny oscyloskop, skupiający słoneczne cząsteczki w promienie, które są kierowane do regionów okołobiegunowych. Magnetosfera jest zniekształcona przez wiatr słoneczny, czyli złożoną z elektrycznie naładowanych cząstek atomowych - elektronów, protonów i jonów - plazmę. Większość tych cząsteczek jest odchylana przez zewnętrzne granice magnetosfery. Niektóre wnikają jednak do niej przez znajdujące się po ,,dziennej" - skierowanej ku Słońcu - stronie szczeliny w pasach Van Allena. Łatwo docierają one do górnych warstw atmosfery, wywołując równocześnie zorzę polarną północną i południową. Podczas ,.dziennych" godzin w okresie nocy polarnej cząsteczki te powodują czerwone zorze polarne. Część plazmy zostaje uwięziona w magnetosferze i odkształca ją, aż niektóre linie jej pola sił załamują się. Wyrzucają wówczas słoneczne protony i elektrony do jonosfery, około 100 kilometrów ponad powierzchnią Ziemi. Protony te reagują z cząsteczkami atmosfery i wytwarzają zorzę polarną. "Cichy łuk" wskazuje prawdopodobnie, w którym miejscu słoneczne elektrony przenikają w dół, wzdłuż linii sił ziemskiego pola magnetycznego, do górnych warstw atmosfery naszej planety.
Oznaki pojawienia się zorzy polarnej
Poszczególne zorze mogą wyglądać tak, jakby składały się z przypadkowo następujących po sobie pięknych i delikatnie zabarwionych form, lecz typowy spektakl zorzy - zazwyczaj związany z burzami magnetycznymi - odbywa się na ogół według pewnego scenariusza, w którym można rozróżnić pięć stadiów. Pierwszą zapowiedzią rozpoczęcia się zorzy jest zwykle pojawienie się w północnej części nieba, wkrótce po zachodzie Słońca, łuku zielonego światła (zwanego "cichym łukiem"). Tworzą go pionowe warstwy lub kurtyny świetlne o grubości zaledwie kilkuset metrów, które biegną wzdłuż linii o tej samej szerokości geomagnetycznej. Może się rozciągać na przestrzeni setek, a nawet tysięcy kilometrów i zwykle utrzymuje się bez większych zmian mniej więcej przez godzinę. Jeżeli zaburzenie magnetyczne zanika, ginie również łuk; jeżeli jednak jego intensywność wzrasta, wówczas następuje stadium wzmożonej aktywności. Dolna krawędź łuku staje się wtedy ostrzejsza i gwałtownie jaśnieje, przybierając barwę błękitnawą i przesuwając się szybko na południe. W tym samym czasie łuk rozpada się na równoległe promienie lub wiązki promieni, rozciągając się w górę ku zenitowi. Zwykle przesuwają się one na zachód wzdłuż linii łuku. Dalszy wzrost intensywności zorzy stanowi oznakę, że zbliża się trzecie stadium. Jest to korona zorzy polarnej, czyli najbardziej widowiskowa - choć krótkotrwała - część całego spektaklu. Kurtyna świetlna znajduje się wówczas niemal ponad obserwatorem i patrząc w nią można dostrzec okrągłe, przypominające koronę obiekty, z promieniami i pasmami zbiegającymi się w jeden punkt. Czasami korona łączy się, tworząc na niebie łuk lub obraz świetlnej flagi; bywa też, że pulsuje gwałtownie i emituje tysiące promieni przypominających strugi deszczu lub spadające strzały. Po zaniknięciu korony następuje okres gwałtownej aktywności zorzy, zwany na Wyspach Szetlandzkich, na północ od Szkocji, "Mewy Dancers" (Weseli tancerze). Widowisko składa się w tym stadium z wstęg lub pasów świetlnych, które w pulsującym rytmie zanikają i pojawiają się znowu. Czasami towarzyszą temu rozbłyski w kształcie płomieni - najbardziej fascynujące zjawisko zorzy polarnej.
Tajemnice zorzy polarnej
Wielu problemów związanych z zorzami polarnymi nie zdołano jeszcze objaśnić teoretycznie. Powodów niezliczonych zmian delikatnie zabarwionych kształtów oraz finezyjnej struktury polarnego widowiska można się jedynie domyślać. Współczesna nauka nie potrafi również wyjaśnić wielokrotnie stwierdzonego, zadziwiającego zjawiska: pojawiania się zórz między obserwatorami a odległymi górami. Zorze nabrały istotnego znaczenia praktycznego w latach dwudziestych naszego wieku, gdy po raz pierwszy wykorzystano odbicie fal radiowych od jonosfery w celu zwiększenia zasięgu komunikacji radiowej. Stwierdzono wówczas, że zorze pochłaniają niektóre sygnały radiowe i powodują niekorzystne odbicia innych. Jednakże dzisiaj sygnały radiowe są transmitowane z krążących na wysokich orbitach satelitów; przechodzą zatem prostopadle przez jonosferę i w znacznie mniejszym stopniu ulegają zaburzeniom. Wiele pytań dotyczących zórz polarnych do dziś pozostaje jednak bez odpowiedzi. Na przykład zorzy często towarzyszą krótkotrwałe pola elektryczne w górnych warstwach atmosfery, które indukują prądy na powierzchni Ziemi. Prądy te zaburzają pracę dalekopisów i telefonów, wykorzystujących długie linie komunikacyjne, a także powodują błędne odczyty aparatury używanej do poszukiwań ropy naftowej lub minerałów. Silne prądy mogą nawet uruchomić wyłączniki awaryjne, powodując przerwy w dostawie prądu, jak to się wydarzyło w marcu 1968 roku w Quebec, w Kanadzie. Jeszcze dziwniejsze jest to, że podczas gwałtownych seansów zorzy polarnej wiele ludzi skarży się na występowanie trzaskających lub szeleszczących dźwięków. Hałasy te nie są powodowane falami generowanymi przez zorzę polarną, lecz mogą być wytwarzane na poziomie ziemi w efekcie jeszcze nie odkrytych zjawisk elektrycznych lub magnetycznych towarzyszących seansom.
Najsilniejszy w historii rozbłysk na Słońcu
Do najsilniejszego w historii badań Słońca rozbłysku promieniowania rentgenowskiego, który powstaje przy wybuchu plamy, doszło 4 listopada 2003 roku o godzinie 20:44 czasu polskiego. Rozbłysk wówczas miał siłę X45 i nastąpił z plamy 486, jednej z tria obecnie znajdujących się na powierzchni Słońca gigantycznych plam. Wybuch był tak potężny, że zostały przekroczone skale w urządzeniach monitorujących powierzchnię Słońca. Naukowcy wówczas nie wiedzieli co powoduje tak olbrzymie i niespotykane nigdy dotąd eksplozje aż 3 lata po maksimum aktywności Słońca. W tym okresie Słońce powinno było być spokojne, tymczasem wstrząsały nim ogromne erupcje. Nigdy jeszcze za ludzkiej pamięci nasza gwiazda nie była tak aktywna jak owej jesieni 2003 roku. "To nie powinno się zdarzyć. W kontekście tego, co wiemy o Słońcu, to po prostu niesłychane", powiedział Scott Young, dyrektor kanadyjskiego Planetarium Manitoba. Astrofizycy non stop obserwujący powierzchnię Słońca uderzyli na alarm. Właściciele satelitów, w tym Europejska Agencja Kosmiczna ESA, wyłączyli czułą elektronikę pokładową lub sprowadzili sputniki z kursu fali uderzeniowej. Astronauci na pokładzie międzynarodowej stacji orbitalnej ISS spędzili najgorętszy czas w specjalnej rosyjskiej kapsule, będącej swego rodzaju bunkrem przeciwsłonecznym. Amerykańskie koncerny energetyczne zmniejszyły obciążenie linii przesyłowych, zaś samoloty latały na niższym pułapie, aby uniknąć promieniowania. Przez wiele dni można było podziwiać tańczące, wielokolorowe zorze polarne między innymi w całej Europie a także w północnej Afryce.
Historia obserwacji plam na Słońcu
Pierwsze w historii obserwacje plam słonecznych poczynił Galileusz w czerwcu i lipcu 1612 roku. Swoimi obserwacjami naukowymi przyczynił się do rozpoczęcia i dalszego rozwoju badań nad Słońcem. Galileusz urodził się 15 lutego 1564 roku we włoskiej Pizie. Głównie interesował się astronomią, fizyką i filozofią. Jednymi z najważniejszych jego osiągnięć było właśnie odkrycie plam na Słońcu i to, że Słońce, podobnie jak Ziemia, obraca się wokół własnej osi. Dzisiaj naukowcy badający Słońce zawdzięczają mu wiedzę którą zdobyli przeglądając naszkicowane przez niego w czerwcu i lipcu 1612 roku na kartkach, pierwsze w historii obserwacje plam słonecznych. Na podstawie między innymi tych danych naukowcy opracowali teorię 11-letniego cyklu aktywności Słońca a meteorolodzy pogłębili swoją wiedzę odnośnie wpływu aktywności Słońca na ziemski klimat. Plamy znajdujące się podczas jego obserwacji na Słońcu były bardzo wielkie, porównywalne z tymi jakie uformowały się na jego powierzchni jesienią 2003 roku. Niestety Galileusz nie odkrył wpływu plam słonecznych na pojawianie się zorzy polarnej na ziemskim niebie, może dlatego, że nie mieszkał w północnej części Europy.
Wpływ plam słonecznych na klimat Ziemi
Dzięki sondzie SOHO astronomowie odkryli że Słońce to obiekt niezwykle dynamiczny, na którym występują trzęsienia solarne, wybuchy i tornada. Słońce jest gigantycznym dynamem obracającym się szybciej na równiku niż na biegunach i w środku niż na powierzchni. Wytwarza pole magnetyczne odpowiedzialne za protuberancje, wiatr słoneczny i 11-letni cykl plam (regionów, gdzie materia ochładza się do około 3 tys. stopni Celsjusza, a więc wydają się ciemniejsze). Ostatni cykl słoneczny miał szczyt w 2000 roku i obecnie nasza dzienna gwiazda powinna stawać się coraz łagodniejsza, tymczasem co jakiś czas wysyła w przestrzeń kosmiczną gigantyczne chmury naładowanych cząstek. Naukowcy daremnie starają się wykryć przyczyny tego fenomenu. Zdumienie jest tym większe, że, jak dowodzą niemieccy i fińscy uczeni na łamach fachowego magazynu "Physical Review Letters", żyjemy w czasach niewyobrażalnej aktywności tej gwiazdy. Od lat 40. ubiegłego wieku na Słońcu wystąpiło więcej plam i erupcji niż w całym poprzednim tysiącleciu!
Słońce przechodzi jeden z najdłuższych i najbardziej burzliwych okresów aktywności od 8 tys. lat. Historię aktywności Słońca w ciągu ponad 11 tys. lat zbadano całkiem nową metodą - analizy słojów drzew - czytamy w "Nature". Do niedawna naukowcy znali dokładniejsze dane na temat plam słonecznych jedynie z okresu ostatnich 400 lat. Było tak dlatego, że dopiero na początku XVII w. zaczęto bezpośrednie, teleskopowe obserwacje powierzchni naszej dziennej gwiazdy. Obecnie nowa metoda obserwacji słojów drzew pozwala rozciągnąć wiedzę na ten temat aż na epokę lodowcową. Drzewa i ich słoje zawierają węgiel uzyskiwany z dwutlenku węgla obecnego w atmosferze. Część tego węgla to izotop C14. Powstaje on w atmosferze pod wpływem promieniowania kosmicznego, które dociera do Ziemi z zewnątrz. Takie kosmiczne promienie nie są jednak w stanie dotrzeć do Ziemi wtedy, gdy Słońce jest wyjątkowo niespokojne, na jego powierzchni tworzą się plamy słoneczne i gdy szaleje wiatr słoneczny. Pierścienie na przekroju pni drzew, zawierające niewiele izotopu C14, świadczą o tym, że w roku ich wzrostu do Ziemi dotarło niewiele promieniowania kosmicznego. Jest to wskaźnik, że w tym właśnie czasie Słońce było wyjątkowo aktywne - stwierdzili naukowcy kierowani przez prof. Sami Solanki z Instytutu Badań Układu Słonecznego Maxa Plancka w Katlenburg - Lindau. Wykorzystanie nowego "archiwum" plam słonecznych przyniosło kilka ciekawych wniosków. Jeden z nich uświadamia, że wiele trwających współcześnie okresów "niepokoju" na Słońcu odbiega od tych w przeszłości - podkreślili uczeni. "W skali ostatnich ośmiu tysięcy lat epizod utworzenia się największej średniej liczby plam słonecznych przypada właśnie na teraz. Zaczął się on około 60 lat temu" - informuje Solanki. Choć czas 11 400 lat jest zaledwie chwilą w historii Słońca, wystarcza już, by dostarczyć danych na temat 31 okresów podwyższonej aktywności plam słonecznych. Średnia długość ich trwania wynosiła około 30 lat. Najdłuższy taki okres trwał 90 lat. Naukowcy byli w stanie oszacować możliwy czas trwania obecnego, burzliwego okresu w historii Słońca. Jak ustalili, prawdopodobieństwo, że Słońce nie uspokoi się do końca XXI w., wynosi mniej niż jeden proc. Trudno powiedzieć, na ile kilka ostatnich dekad aktywności Słońca miało wkład w globalne ocieplenie zachodzące w tym samym czasie.
Eksperci pracujący pod kierownictwem Ilyi Usoskina z Uniwersytetu Oulu w Finlandii zwrócili jednak uwagę na fakt, że w czasach wyjątkowo burzliwego Słońca w atmosferze ziemskiej jest znacznie mniej izotopu berylu 10Be. Przeszłość atmosfery ziemskiej (a więc także zawartość izotopu berylu w poszczególnych okresach) została zamrożona w lodach Antarktydy i Grenlandii. Badania lodów ze znacznych głębokości wykazały, że w ostatnich 60 latach Słońce zmieniło się w prawdziwy fajerwerk. Wiadomość ta zelektryzowała klimatologów. Od dawna przypuszczano, że istnieje związek między aktywnością słoneczną a globalnymi zmianami temperatur. Nie udało się go jednak w bezdyskusyjny sposób udowodnić. Na ten temat toczą się ostre spory między uczonymi, którzy za przyczynę globalnego wzrostu temperatur uważają emisje gazów cieplarnianych będące dziełem człowieka, a tymi ekspertami, którzy podkreślają rolę aktywności Słońca i innych naturalnych czynników. Być może, nieprzypadkowo w okresie nadzwyczajnej aktywności magnetycznej Słońca w latach 1100-1250 nastąpił wzrost temperatur w średniowiecznej Europie, zaś tzw. mała epoka lodowcowa (XVI-XVIII w.) zbiegła się z czasem słonecznego spokoju. Astronom Scott Young uważa, że obecne erupcje o niewyobrażalnej wprost mocy mogą być zapowiedzią znacznie radykalniejszych fenomenów zachodzących w słonecznej kuli. Niewykluczone, że bezpośrednią konsekwencją tej zadziwiającej aktywności solarnej będzie światowy wzrost temperatur w nadchodzących latach. Jak bowiem dowiodły analizy lodów antarktycznych i grenlandzkich, poważne zmiany klimatyczne (prowadzące od epoki lodowcowej do okresów znacznie cieplejszych) mogą zachodzić szybko - w czasie życia jednego pokolenia.