Pierwsze upały nadeszły bardzo wcześnie, bo już na samym początku maja, podczas długiego weekendu. Wówczas 3 maja na Górnym Śląsku, w Małopolsce, na Ziemi Łódzkiej, Kielecczyźnie i Mazowszu termometry po raz pierwszy pokazały w cieniu 30 stopni.
Miesiąc później, na przełomie maja i czerwca, upał zaczął się pojawiać na przeważającym obszarze Polski. Dotarł nawet tam, gdzie zwykle pojawia się najpóźniej, a więc na Suwalszczyznę. Tam 30 maja temperatura sięgnęła w cieniu 31 stopni.
Upały przyniósł także czerwiec. Do połowy lipca w Poznaniu mieliśmy już odnotowanych 8 dni z upałem, a we Wrocławiu aż 9 dni, co oznacza, że już wtedy wieloletnia norma dni upalnych dla całego sezonu ciepłego została przekroczona. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że przybędzie nam jeszcze kilkanaście dni upalnych.
Upały wracały zarówno w drugiej połowie lipca, jak i w sierpniu. Najdłuższą falę upałów mieliśmy na przełomie lipca i sierpnia. W różnych regionach kraju utrzymywała się ona od 25 lipca aż do 10 sierpnia. Na Dolnym Śląsku upał, z kilkoma jednodniowymi przerwami, utrzymywał się przez bite 2 tygodnie.
W międzyczasie fala upałów osiągnęła apogeum. 8 sierpnia w Świnoujściu odnotowano 36,8 stopnia, a więc najwyższą temperaturę w Polsce od początku tego roku. To była również najwyższa temperatura w tym mieście od 1994 roku.
Później upał wracał, ale tylko na 2 lub 3 dni. Wczoraj (23.08) upalnie zrobiło się na zachodzie, południu i w centrum kraju, gdzie miejscami na Dolnym Śląsku, Ziemi Lubuskiej, w Wielkopolsce i na Ziemi Łódzkiej termometry pokazały aż 34 stopnie w cieniu.
Dzisiaj (24.08) upalnie będzie z kolei na wschodzie, południu i w centrum kraju. Temperatura przed nadejściem burz, w godzinach popołudniowych, może miejscami sięgnąć nawet 32 stopni.
Jak wynika z najnowszych prognoz, w większości regionów kraju będzie to ostatni upalny dzień w tym roku. Na kolejny poczekamy przynajmniej do drugiej połowy kwietnia przyszłego roku.
W perspektywie następnych 2 tygodni niewielki i jedynie lokalny upał może się jeszcze zdarzać na krańcach zachodnich i południowych. Z pewnością nie dotrze on jednak do regionów centralnych, północnych i wschodnich.
W poprzednich latach zdarzało się, że upał mieliśmy też we wrześniu, najczęściej jednak w pierwszej jego połowie. Jak pamiętamy, 1 września 2015 roku temperatura w Małopolsce sięgnęła aż 37 stopni. Z kolei 17 września na Dolnym Śląsku zmierzono 34 stopnie.
Tegoroczne lato okazało się bardzo gorące, nadzwyczaj obfitujące w upał, szczególnie w zachodnich i centralnych regionach Polski. Tam liczba dni upalnych przekroczyła 15, mimo iż norma wynosi zaledwie od 5 do 8 dni.
Zdecydowanie najwięcej upalnych dni dotychczas mieliśmy w Słubicach, przy granicy z Niemcami, gdzie było ich aż 27. Z kolei we Wrocławiu i w Tarnowie odnotowano od początku tego roku już 24 dni z temperaturą na poziomie 30 stopni i powyżej. Norma wieloletnia została więc przekroczona aż 3-krotnie! Tak wielu dni z upałem nie mieliśmy od 3 lat.
Upalnych dni na południu i wschodzie kraju do tej pory było kilkanaście, a na północy poniżej 10. Najkrócej upał utrzymywał się na Helu, tylko przez 2 dni. Ani razu nie zdarzyło się osiągnięcie 30 stopni w Zakopanem, gdzie najwyższa temperatura tego lata to 28,8 stopnia. Upał nie dotarł też w góry.
Zamieszczane przez nas statystyki tegorocznych dni upalnych nie uwzględniają dzisiejszego (24.08) upału, który pojawi się w regionach południowych, wschodnich i centralnych, gdzie temperatura może dojść do 32 stopni. Trzeba więc będzie tam doliczyć dodatkowy dzień upalny, jednak zmian na rozkładzie maksymalnych temperatur raczej na pewno nie będzie.
Źródło: TwojaPogoda.pl / IMGW-PIB.