Jak wynika z informacji prasowej Polskich Sieci Elektroenergetycznych (PSE) wczoraj (2.08) wczesnym popołudniem wystąpiło rekordowe zapotrzebowanie na moc elektryczną w szczycie rannym okresu wiosenno-letniego.
Zarejestrowane zapotrzebowanie krajowe o godzinie 13:15 wyniosło 23 683 MW. Dotychczasowa najwyższa wartość zapotrzebowania na moc dla rannego szczytu obciążenia okresu wiosenno-letniego wynosiła 23 245 MW i wystąpiła 4 czerwca 2018 roku.
Ze względu na konieczność zapewnienia bezpiecznej pracy sieci PSE, jako Operator Systemu Przesyłowego, uruchomiają adekwatne do potrzeb środki zaradcze. 30 lipca przywołane zostały do pracy dwa bloki o łącznej mocy 400 MW, zaś 1 sierpnia kolejny blok o mocy 120 MW.
Ponadto we wtorek (31.07) lokalnie został ogłoszony czasowy, obowiązujący od godziny 15:01 do 22:00, stan zagrożenia bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej, wynikający z trudnych warunków pracy sieci w regionie obejmującym część województwa wielkopolskiego (podregiony poznański i koniński) i część województwa łódzkiego (podregion łódzki i skierniewicki). Z kolei w środę (1.08) ze względów bezpieczeństwa pracy sieci OSP ogłosił stan zagrożenia dla tej części kraju od godziny 13:15 do 18:00 i polecił zwiększenie generacji niektórych bloków.
Jest źle, a będzie jeszcze gorzej
Z roku na rok, a dokładniej z sezonu letniego na sezon letni, zapotrzebowanie na energię w Polsce systematycznie rośnie. Przyczyną jest oczywiście upowszechnianie się klimatyzatorów, zwłaszcza w biurowcach, ale coraz częściej także w domach.
Jak wynika z danych PSE zużycie prądu zmienia się na tle tygodnia. Od początku tygodnia rośnie, największe jest zwykle w czwartek, w piątek zaczyna spadać, a najniższe jest podczas weekendu, gdy zakłady przemysłowe i biura są zamknięte.
Największe skoki zużycia prądu występują w upalne oraz parne i duszne dni. Jeśli wysokie temperatury nakładają się na koniec roboczego tygodnia, to mamy bardzo wysokie obciążenie i zagrożenie przerwami w dostawach energii.
Dzisiaj (3.08) nowy rekord raczej nie padnie, jednak może to się stać w przyszły czwartek (9.08), ponieważ prognozowana jest kolejny, tym razem krótszy, ale intensywniejszy upał. Na znacznym obszarze kraju termometry mogą wskazywać w cieniu 33-34 stopnie.
To jednak może być tylko początek znacznie poważniejszych problemów, przed którymi niedawno w swym raporcie "Summer Outlook 2017" ostrzegła European Network of Transmission System Operators (ENTSO-E). Według ekspertów w okresie wyjątkowo wysokich temperatur i posuchy może zabraknąć prądu.
Największe niebezpieczeństwo dotyczy lipca i sierpnia, a zwłaszcza drugiej połowy lipca. Jeśli wszystkie niekorzystne czynniki się pokryją, to w godzinach 13-14:00 mogą następować przerwy w dostawach prądu. W pierwszej kolejności prąd nie popłynie do odbiorów przemysłowych, a jeśli sytuacja będzie się pogarszać, ograniczenia dotkną także każdego z nas.
Raczej nie dojdzie do tego już w tym sezonie, jednak w przyszłych latach, gdy fale upałów będą jeszcze dłuższe i silniejsze, zagrożenie będzie systematycznie rosnąć. Poważne problemy z prądem zaczęliśmy mieć latem 2015 roku z powodu największej od lat suszy i rekordowych fal upałów.
Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE), po raz pierwszy od lat 80. ubiegłego wieku, ogłosiły 20. stopień zasilania. Oznaczał on przerwy w dostawach prądu podczas największego jego poboru. Problem szybko zażegnano, ale jak się okazuje na krótko.
Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE) są operatorem elektroenergetycznego systemu przesyłowego w Polsce. Są właścicielem ponad 14 tysięcy kilometrów linii oraz ponad 100 stacji elektroenergetycznych najwyższych napięć.
Aby uniknąć blackoutu, czyli przerw w dostawach prądu dla znacznego obszaru Polski, konieczna jest budowa linii energetycznych najwyższych napięć, a więc 400 kV. Są one określane przez energetyków, jako swoiste autostrady dla prądu. Obecnie sieć ta jest domykana. Kluczowa jest również budowa elektrowni atomowej na Pomorzu.
Pobór energii elektrycznej w Polsce będzie stale rosnąć ze względu na rozwój gospodarczy oraz przerzucanie się z gazu na prąd. W upalne dni wystarczy tylko, że woda w rzekach czy jeziorach, niezbędna do chłodzenia elektrowni, będzie zbyt ciepła, jednocześnie dojdzie do drobnych awarii, a katastrofa energetyczna jest gotowa.
Źródło: TwojaPogoda.pl / PSE.