Początek wiosny zupełnie nie zapowiadał tego, co miało się zdarzyć w kwietniu i maju. Marzec okazał się najzimniejszym od 5 lat, głównie za sprawą wiru polarnego, który sprowadzał nam nadzwyczaj zimne masy powietrza z północy.
Gdy myśleliśmy, że w kwietniu nic się nie zmieni i wiosna nadejdzie z dużym poślizgiem, nagle gwałtownie się ociepliło, i chyba nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że tak już zostało aż po dziś dzień, bo ciepło nadal nie odpuszcza.
Zarówno kwiecień, jak i maj, zapisały się najcieplej od ponad stulecia. Ewenementem jest też fakt, że dwa rekordowo ciepłe miesiące nastąpiły po sobie. Wielu z nas taka aura bardzo odpowiadała, bo wreszcie można było zrzucić ciepłą odzież i wcześniej niż zwykle złapać wiosenną opaleniznę. Z kolei drzewa i krzewy zazieleniły się wyjątkowo szybko.
Jednak pogodowej sielanki były nie tylko plusy, lecz też minusy. Przekonali się o tym na własnej skórze rolnicy, ogrodnicy, działkowcy i sadownicy, ponieważ wiosna okazała się nie tylko jedną z najcieplejszych w historii, ale też wśród najsuchszych i najsłoneczniejszych.
Jak wynika z danych Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej (IMGW-PIB) wiosna najcieplejsza była na Śląsku i Ziemi Lubuskiej, gdzie średnia temperatura powietrza sięgnęła przeszło 11 stopni. Najchłodniej było na wybrzeżu i Suwalszczyźnie, poniżej 8 stopni.
Na większym obszarze kraju anomalia średniej temperatury powietrza przekroczyła 2 stopnie powyżej średniej z lat 1971-2000. Tylko miejscami na Pomorzu anomalia nie przekroczyła 1 stopnia.
Wiosna okazała się też sucha. Nigdzie nie spadło tyle deszczu, ile powinno zgodnie z normą wieloletnią. Największy niedostatek opadów odnotowano na południu i w centrum kraju, między 60 a 70 procent normy, zaś miejscami u podnóży Sudetów, na Opolszczyźnie oraz w Małopolsce spadło poniżej 60 procent normy opadów.
Dominowało pogodne niebo, a to oznacza, że usłonecznienie okazało się rekordowe, nawet o połowę większe niż powinno. Zyskaliśmy średnio powyżej 200 dodatkowych godzin usłonecznienia, a lokalnie na krańcach zachodnich i północno-zachodnich oraz na południu i wschodzie do 250-260 godzin usłonecznienia powyżej normy wieloletniej.
Nadzwyczaj ciepła, sucha i słoneczna wiosna dała się we znaki na polach uprawnych, w ogrodach i sadach. Według Instytutu Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach (IUNG) w całej Polsce skończyło się to suszą rolniczą.
Zagrożonych suszą jest obecnie 2287 gmin spośród wszystkich 2478, co stanowi aż 92 proc. gmin i 65 proc. gruntów ornych w naszym kraju. W 10 województwach susza występuje we wszystkich gminach.
W najgorszej sytuacji znajdują się uprawy zbóż jarych (92 proc. gmin), a tylko w nieznacznie lepszej zbóż ozimych (88 proc.), krzewów owocowych (86 proc.) i truskawek (85 proc.). Najmniej suszą zagrożone są drzewa owocowe (55 proc. gmin) oraz uprawy rzepaku i rzepiku (8 proc.).
Każda pogoda ma zawsze dwa oblicza. To, co dla jednych jest przyjemne, dla innych oznacza poważne koszty i problemy. Nie musimy nosić parasoli i grzejemy się słoneczkiem, ale musimy się liczyć, że zbiory będą niższe, a to może się odbić na cenach żywności i doprowadzić do ograniczeń w zużyciu wody.
Źródło: TwojaPogoda.pl / IMGW / IUNG.